W niedzielnym meczu Thunder z Pelicans debiutant Josh Giddey wykręcił statystyki, jakich NBA nie widziała od 50 lat. Młody gracz OKC udowodnił, że na mecz można wpływać nawet wtedy, gdy jak na złość pomarańczowa do kosza nie zamierza wpadać.
Giddey zaliczył double-double, na które złożyło się 10 zbiórek i 10 asyst. Nie byłoby w tej statystyce nic dziwnego, gdyby przy nazwisku młodziana po stronie punktów nie widniało okrągłe zero. Tak absurdalnej linijki nie obserwowano w lidze od pięciu dekad.
Ostatnim graczem, który odnotował podobną linijkę, był Norm Van Lier z Cincinnati Royals. Według Basketball Reference Van Lier dokonał tego w wygranym 146-112 meczu z Los Angeles Lakers w 1971 roku, gdy przy swoim nazwisku zapisał 11 zbiórek, 13 asyst oraz 0 punktów.
Występ Josha Giddeya przypomina nieco legendarny mecz Draymonda Greena z 2017 roku. W meczu z Memphis Grizzlies lider Wojowników zaliczył wówczas 11 zbiórek, 10 asyst, 10 przechwytów i 5 bloków. W odróżnieniu od Giddeya zdobył w tamtym meczu również punkty (4). Choć obaj grają na różnych pozycjach i trudno ich porównywać udowodnili jednak, że nie zdobywając punktów, na boisku wciąż można odgrywać kluczową rolę.
Josh Giddey jest jednym z największych objawień obecnego sezonu. Młody point guard jest bezwzględnie jednym z kilku faworytów w walce o tytuł Rookie of the Year. W tegorocznym drafcie władze Oklahoma City Thunder pozyskały niespodziewanie niezwykle utalentowanego i wartościowego gracza, który na pozycji PG może z dużym powodzeniem grać przez długie, długie lata.