Znicz Basket Pruszków pokonał w niedzielę ACK UTH Rosę Radom i tym samym zajął czwarte miejsce w ligowej tabeli. W ćwierćfinale pruszkowianie zmierzą się z GKS-em Tychy.
Zadanie wygrania z radomianami nie należało do łatwych, bowiem Rosa została wzmocniona zawodnikami z ekstraklasowego zespołu. Damian Jeszke, Łukasz Bonarek i Daniel Szymkiewicz rzadko pojawiali się na meczach pierwszoligowców, ale w niedzielę mieli pomóc w awansie do play-off. ACK UTH Rosa musiała wygrać ze Zniczem i liczyć na porażkę Zetkamy Doralu z GKS-em Tychy. Beniaminek rozgrywek od początku zbudował jednak wysoką przewagę w związku z czym nadzieje na ósemkę malały z każdą minutą. Na radomskim parkiecie górą byli zawodnicy trenera Karola Gutkowskiego, ale to zmieniło się w czwartej kwarcie. Ostatnia odsłona meczu padła łupem pruszkowian, którzy wygrali ją 23:11, a cały mecz 78:73, co dało im czwartą lokatę w tabeli. Najlepszym strzelcem Znicza był Patryk Przyborowski, autor 23 punktów, który przyznał, że pojedynek ze wzmocnioną Rosą był dla jego zespołu dodatkową motywacją.
– „Zawsze gdy są zawodnicy z ekstraklasy to każdy chce się pokazać, szczególnie my, można powiedzieć, zawodnicy niedoceniani. Dla nas każdy taki mecz jest dodatkową motywacją i chcemy zagrać jak najlepiej, dziś się to udało. Brak Adriana Kordalskiego był dużym osłabieniem, całe szczęście Kamil Czosnowski i Damian Janiak zagrali na jego pozycji, dali radę. Myślę, że Adrian wykuruje się do następnych meczów i nam pomoże. Niefortunnie na treningu spadł i obił sobie plecy, nie mógł z nami przyjechać. Jak wiadomo on jest zawodnikiem dynamicznym, napędza atak, ale nadrobiliśmy to wszystko całym zespołem, ten jego brak” – podsumował koszykarz Znicza Basket Pruszków.
Patryk Przyborowski zaczął mecz od straty, ale później było już tylko lepiej. Dwukrotnie trafił z dystansu, dołożył dwa punkty z półdystansu i wyprowadził zespół na prowadzenie 10:7.
– „Jak trafiam zza ucha swoim kciukiem to na pewno napędza dodatkowo, bo nie jest to często spotykane. Na pewno dobrze wszedłem w mecz w momencie kiedy innym trochę nie szło, a potem następni przejęli inicjatywę, zresztą każdy dołożył swoją cegiełkę. Mateusz Szwed zrobił dobrą robotę w obronie i zebrał kilka piłek. Trzeba docenić każdego z nas, bo każdy zostawił serce na parkiecie i dlatego mamy zwycięstwo” – powiedział Patryk Przyborowski.
Radomianie prowadzili w spotkaniu przez ponad 30 minut, mieli nad przeciwnikiem już nawet 11 punktów przewagi, ale końcówka należała już do podopiecznych trenera Marka Zapałowskiego.
– Szalony rzut Tokara za trzy był przełomowym momentem. Dogoniliśmy Rosę na sześć punktów, ten rzut nas napędził, wzmocniliśmy obronę, wyprowadziliśmy kilka kontr. Radomianie nie mogli nic trafić, kilka akcji z rzędu nie przyniosło punktu, ciężko się wtedy podnieść, a my trafialiśmy i nam było łatwiej” – ocenił Przyborowski.
W najbliższym czasie przed koszykarzami Znicza Basket Pruszków dwa mecze przeciwko GKS-owi Tychy w ćwierćfinale I ligi. Oba spotkania zaplanowano na godzinę 18 (sobota i niedziela) w hali Znicz.
żródło:własne/zniczbasket.com
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET