Przyszłość Bradley’a Beala nadal pozostaje niejasna. Zawodnik od wielu miesięcy czeka z podjęciem ostatecznej decyzji o złożeniu podpisu pod kolejną wieloletnią umową z Washington Wizards. Teraz gwiazdor wyjawił, co będzie miało decydujący wpływ na jego przyszłość.
Już najbliższego lata Bradley Beal może przetestować rynek wolnych agentów. Stałoby się tak, gdyby zawodnik zdecydował się odrzucić przysługującą mu opcję gracza wartą ponad 37 milionów dolarów. Taki ruch nie musi oznaczać jednak przeprowadzki z Waszyngtonu. W rozmowie z Chrisem Haynesem z Yahoo Sports 28-latek przyznał, że nie będzie spieszyć się z podjęciem decyzji.
–Mam czas – przyznał Beal. – Trzymam wszystkie karty w swoich rękach. Nigdy nie byłem w takim położeniu. Mogę zdecydować, jaką chce dla siebie przyszłość i gdzie ona będzie upływać.
-W pewnych momentach musisz być samolubny. Mimo że to mój 10 rok w lidze, takie podejście to dla mnie nowość. Jestem w pełni zaangażowany we wszystko, co robi nasz zespół. Chcę, żeby wszystko działało jak najlepiej. Przyczyniłem się do tego, gdzie w tym momencie jesteśmy. Zobowiązałem się do bycia tutaj dwa razy. Teraz chcę zobaczyć zaangażowanie również w stosunku do mnie. Możemy stworzyć zwycięski zespół i zwycięskie środowisko. Muszę się upewnić, że wszyscy podchodzą do tego tak, jak ja – dodał.
Wychodzi na to, że Wizards najbliższego lata będą musieli porządnie się postarać, aby zatrzymać obrońcę w klubie. Jeżeli zawodnik podpisałby przedłużenie umowy już teraz, łączna jej kwota wynosić by mogła maksymalnie 181 milionów dolarów płatnych w cztery lata. W przypadku odrzucenia wspomnianej już opcji gracza na kolejny sezon i złożeniem podpisu przyszłego lata, ta suma wzrosnąć mogłaby nawet do 242 milionów za 5 lat gry.
Beal statystycznie rozgrywa właśnie swój najgorszy sezon od ponad trzech lat. Średnio notuje bowiem 22.6 punktów i 5.7 asysty, rzucając na 44% z gry.
Wspieraj PROBASKET