Nie tak początek sezonu wyobrażali sobie sympatycy Indiana Pacers. Podopieczni Ricka Carlisle’a nie będą najprawdopodobniej w stanie powalczyć o miejsce w czołowej ósemce wschodu, nawet jeśli do rotacji na stałe dołączy T.J. Warren. Powrót skrzydłowego wciąż się jednak opóźnia.
Dziś w nocy Indiana Pacers przegrali z wyżej notowanymi Miami Heat, choć w ich składzie zabrakło przede wszystkim Jimmy’ego Butlera i Bama Adebayo. Ekipa z Indianapolis przegrała cztery spotkania z rzędu, a zarazem pięć z sześciu ostatnich pojedynków. Na ten moment Pacers plasują się dopiero na 13. miejscu w tabeli wyjątkowo mocnej konferencji wschodniej z bilansem 9-16, mając za swoimi plecami jedynie Orlando Magic (5-19) oraz Detroit Pistons (4-18).
Problemów Indiany można doszukiwać się na wielu płaszczyznach. Choć pod względem wskaźników ofensywy i defensywy plasują się mniej więcej w środku stawki, to ich gra pozostawia wiele do życzenia. Caris LeVert nie gra na miarę stawianych przed nim oczekiwań, Malcolm Brogdon i Domantas Sabonis nie są w stanie na stałe wywalczyć sobie łatki 'superstara’, do czego dochodzi jeszcze Rick Carlisle – trener główny Pacers – który w meczu z Charlotte Hornets przez niemal całą drugą połowę trzymał zawodników wyjściowej piątki na ławce rezerwowych, bo „liczył na wojowników, którzy będą chociaż rywalizowali”. Dodatkowo w dalszym ciągu poza grą pozostaje T.J. Warren, który miał wkrótce powrócić do rotacji, ale informacje amerykańskich dziennikarzy nie napawają optymizmem.
Na początku listopada Shams Charania z The Athletic informował, że kierownictwo Pacers liczy, iż Warren wróci na parkiet jeszcze w grudniu. Najnowsze doniesienia zza oceanu sugerują jednak kolejne opóźnienie w rehabilitacji zawodnika. Wszystko wskazuje zatem na to, że najwcześniej zobaczymy go na parkietach w styczniu.
Warren będzie miał tylko pół roku, by zapracować na wartościowy kontrakt na kolejny sezon. Wraz z końcem bieżących rozgrywek jego umowa wygasa, a co za tym idzie, stanie się on niezastrzeżonym wolnym agentem. W tym sezonie 28-latek zainkasuje nieco ponad 12,5 miliona dolarów.
W ostatnim pełnym sezonie tj. 2019/20 (w 2020/21 zagrał tylko cztery razy przez kontuzję) skrzydłowy wystąpił w 67 spotkaniach, notując 19,8 punktu, 4,2 zbiórki, 1,5 asysty i 1,2 przechwytu na mecz. Warren zasłynął wówczas świetnymi występami w bańce w Orlando, gdzie zdobywał średnio 31 punktów oraz 6,3 zbiórki.
Liczne problemy Pacers sprawiły, że mają oni w tym roku najniższą średnią kibiców pojawiających się na ich spotkaniach. W 12 rozegranych w Gainbridge Fieldhouse meczach na trybunach zasiadało średnio 13,181. Na 29. miejscu plasują się Detroit Pistons z wynikiem 13,399. Najwięcej fanów przyciągają domowe występy Chicago Bulls, którzy notują średnią 20,791 na mecz.
Optymizmem nie napawa również nadchodzący terminarz Indiany. W kolejnych dniach Pacers zmierzą się bowiem z Washington Wizards, New York Knicks, Dallas Mavericks, Golden State Warriors i Milwaukee Bucks.