Tylko pięć spotkań rozegrano w nocy z soboty na niedzielę. Indiana Pacers zwyciężyli pewnie na wyjeździe z Philadelphią 76ers, Chicago Bulls ulegli Detroit Pistons i znów oddalili się w walce o play-offy, choć triple-double w tym meczu zanotował Jimmy Butler. San Antonio Spurs są już 39-0 we własnej hali, Rudy Gay poprowadził Sacramento Kings do triumfu nad Denver Nuggets, a Miami Heat wyraźnie ulegli Portland Trail Blazers, ale biorąc pod uwagę porażkę Byków, zapewnili już sobie udział w play-offach.
Detroit Pistons – Chicago Bulls 94:90
Chicago Bulls, grając Derricka Rose’a i Taja Gibsona, przegrali w United Center z Detroit Pistons i znacznie oddalili się od gry w tegorocznych play-offach. Biorąc pod uwagę zwycięstwo Indiany Pacers w Filadelfii, ekipa z Wietrznego Miasta traci dwa mecze do ósemki, a do końca pozostało im już tylko sześć potyczek. – Matematyka jest przeciwko nam. Ale będziemy walczyć i spróbujemy jeszcze dać sobie szansę – zapewnia Pau Gasol.
Losy tego spotkania rozstrzygały się niemal do ostatnich sekund. Na niespełna dwie minuty przed końcem, Pistons prowadzili zaledwie 86:83, ale za chwilę dwa punkty do przewagi dołożył Tobias Harris, a dwa rzuty osobiste wykorzystał Marcus Morris. Jimmy Butler wziął odpowiedzialność na siebie – najpierw trafił za trzy, a za chwilę faul ofensywny rywali zamienił na dwa oczka z linii. Nieomylny przy osobistych pozostał Reggie Jackson, który znów rozdzielił oba zespoły, a gospodarze nie byli w stanie dać kolejnej odpowiedzi.
Jackson zdobył dla zwycięzców 22 punkty, 21 oczek dołożył Tobias Harris, a Pistons umocnili się na 7. miejscu w tabeli wschodu i powiększyli przewagę nad Bykami do 2,5 meczu. – To prawdopodobnie największy mecz, w jakim do tej pory zagrałem w mojej karierze, zdecydowanie najbardziej znaczący. Jestem już piąty rok w tej lidze, ale dla młodszych kolegów, ten mecz to z pewnością wartościowe doświadczenie – przyznał Harris.
Gospodarzom nie pomogło nawet pierwsze w karierze triple-double Butlera. Lider chicagowskich Byków zgromadził w swoim dorobku 28 punktów, 17 zbiórek i 12 asyst, jednak zabrakło mu wystarczającego wsparcia. Pau Gasol zaliczył double-double na poziomie 16 punktów i 14 zbiórek, natomiast 14 oczek z ławki dodał Aaron Brooks. Poza tą trójką, żaden innych gracz nie przekroczył bariery 10 punktów.
Bulls muszą szybko się pozbierać, jeśli chcą jeszcze powalczyć i podtrzymać nadzieje w kontekście play-offów. Już w niedzielę zagraj z Milwaukee Bucks. Pistons wracają na parkiet we wtorek – zagrają na wyjeździe z Miami Heat.
[ot-video][/ot-video]
Toronto Raptors – San Antonio Spurs 95:102
Po domowej porażce Golden State Warriors z Boston Celtics, już tylko San Antonio Spurs są jedyną drużyną, która jeszcze nie zaznała smaku przegranej przed własną publicznością. Podopieczni Gregga Popovicha minionej nocy przedłużyli swoją znakomitą serię, wygrali po raz 39. w AT&T Center, ale też 64. raz w sezonie 2015/16, co wcześniej nie zdarzyło im się nigdy w historii organizacji.
Tym razem ofiarą zespołu z Teksasu padli Toronto Raptors. Mecz od samego początku do samego końca przebiegał pod dyktando gospodarzy, którzy ani przez chwilę nie przegrywali w tej potyczce. Trzeba zaznaczyć jednak, że Raptors musieli radzić sobie tej nocy bez dwójki liderów – Kyle’a Lowry’ego oraz DeMara DeRozana, ponieważ ci dostali wolne od trenera. Jeszcze na trzy minuty przed końcem przyjezdnym udało się zejść do czterech punktów straty, ale Ostrogi zamknęły ten mecz na linii rzutów osobistych.
33 punkty, 7 asyst i 6 zbiórek zapewnił tej nocy Kawhi Leonard, świetnie spisał się również LaMarcus Aldridge, który zgromadził 31 oczek. Trzecim najlepiej punktującym graczem po stronie zwycięzców był Tony Parker, ale Francuz zgromadził już tylko osiem punktów. Siła napędowa oparła się więc o duet Leonard-Aldridge. Biorąc pod uwagę jeszcze sezon 2014/15, to już 48. kolejne zwycięstwo Spurs we własnej hali.
Po stronie przegranych 17 punktów zanotował Norman Powell, po 16 dodali Jonas Valanciunas i Corey Joseph, a 13 wniósł z ławki Terrence Ross. Mimo że goście rzucali w tym meczu na bardzo dobrej, 50-procentowej skuteczności z gry, zostali zupełnie zdominowani na tablicach (47-32). Tym samym, na kilkanaście dni przed końcem rozgrywek zasadniczych, Raptors tracą już trzy mecze do liderujących na wschodzie Cleveland Cavaliers i pewnie nic już nie zmieni się w tej materii.
[ot-video][/ot-video]
Indiana Pacers – Philadelphia 76ers 115:102
[ot-video][/ot-video]
Sacramento Kings – Denver Nuggets 115:106
[ot-video][/ot-video]
Miami Heat – Portland Trail Blazers 93:110
[ot-video][/ot-video]