Za największą niespodziankę na pewno można uznać zwycięstwo Celtów w Oracle Arena, mimo, że ten zespół nigdy „nie leżał” ekipie Steve’a Kerra. Minionej nocy LeBron James stał się 11. najlepszym strzelcem w historii NBA, a Giannis Antetkounumpo zanotował piąte triple-double w sezonie.
Boston Celtics 109:106 Golden State Warriors
W mecz zdecydowanie lepiej rozpoczęli Warriors, którzy po dwóch trójkach Draymonda Greena objęli prowadzenie. Celtics grali jednak bardziej konsekwentnie, wymuszając sporo błędów Stephena Curry’ego, który już w pierwszej odsłonie zanotował 5 strat! Mimo to, po trójce Stepha Warriors prowadzili 23:21.
Druga kwarta to prawdziwy popis Celtów, którzy dobrą obroną i celnymi rzutami z półdystansu wymuszali proste błędy na Wojownikach Steve’a Kerra. Kapitalne zawody rozgrywał duet Turner – Bradley, który szukał się na boisku w każdej akcji. Celtics objęli prowadzenie do przerwy 45:43.
Po przerwie obydwa zespoły wyszły na parkiet w bardzo dobrej formie strzeleckiej. Byliśmy świadkami pojedynku rozgrywających, bowiem zarówno Thomas, jak i Curry trafiali rzut za rzutem. Rozgrywający Celtów zdobył 13 punktów, Curry z kolei – 21. Celtowie mimo to powiększyli swoje prowadzenie i liderowali temu meczowi 82:79.
Wojownicy starali się w ostatniej części meczu odrobić straty do zespołu z Bostonu, jednak ten grał koszykówkę jak z najlepszych lat. Mimo, że sędziowie w końcówce starali się nieco pomóc Wojownikom, ci nie dali rady wyrwać zwycięstwa Celtom. Zadecydowała na pewno strata Greena, który wcześniej… przejął piłkę i mógł zapewnić swojemu zespołowi zwycięstwo. Celtics wygrali to spotkanie 109:106.
Rotacja Celtics ograniczyła się w tym meczu do ledwie 9 graczy, z których trzech zdobyło 20, lub więcej punktów (Thomas, Turner, Sullinger – ten ostatni zanotował double-double). Dobre zawody z ławki rozegrał także Jerebko, który wchodząc z ławki dorzucił 9 punktów. Warte podkreślenia jest to, że Celtics trafili tyle trójek, ile… sam Stephen Curry, a mimo to wygrali to spotkanie.
Najlepszym strzelcem po stronie Wojowników był Stephen Curry, który dzięki 8 celnym trójkom (na 14) zapisał na swoim koncie 29 punktów, o których dopisał 6 asyst i 5 zbiórek. Do jego dorobku należy także dołączyć aż 9 strat. Kolejny bardzo dobry mecz rozegrał Green, który spotkanie skończył z 16 punktami, 9 zbiórkami, 7 asystami i 6 przejęciami. 15 punktów rzucił Thompson, 14 Barnes, a Barbosa 10.
[ot-video][/ot-video]
Toronto Raptors 99:95 Memphis Grizzlies
Widzami kapitalnego widowiska byli także kibice zgromadzeni w FedExForum, w Memphis, gdzie to miejscowy Grizzlies podejmowali Toronto Raptors. Pierwsza kwarta padła łupem zespołu z Kanady, który objął czteropunktowe prowadzenie.
O drugiej ćwiartce „Dinozaury” będą chciały na pewno jak najszybciej zapomnieć. Grizzlies trafiali rzut za rzutem, a Raptors nie bronili dosłownie nic. Przy życiu trzymał ich tak naprawdę DeMar DeRoznan, który ostatecznie stał się bohaterem zespołu z Kanady. Dzięki bardzo dobrej kwarcie, miejscowi prowadzili 53:45.
Na przyjezdnych bardzo dobrze zadziałała przerwa, w trakcie której mieli okazję zrozumieć, co robili źle i to po prostu naprawić. Kapitalna gra tercetu Lowry – DeRoznan – Powell, który miał na swoim koncie już 56 punktów niemalże wyprowadził Raptors na prowadzenie. Przewaga Grizzlies wynosiła już ledwie 2 punkty.
Ostatnia część meczu była strasznie zacięta i do ostatniej syreny nie wiedzieliśmy, kto wygra to spotkanie. W czwartej kwarcie w końcu odblokował się Terrence Ross, który w trzech kolejnych akcjach trafił trzy trójki. Po dosłownie minucie przerwy dorzucił jeszcze jedną, która wyprowadziła Raptors na prowadzenie, którego jak się okazało nie oddali i wygrali to spotkanie 99:95.
Najlepszym strzelcem Raptors był DeMar DeRoznan, który trafiając 8/17 z gry zanotował 27 punktów. 5 „oczek” mniej zanotował z kolei Kyle Lowry. Na pochwałę zasługuje z kolei Jonas Valanciunas, który mimo słabej skuteczności otarł się o triple-double, notując 11 punktów, 14 zbiórek i aż 7 bloków.
Po stronie Grizzlies byliśmy świadkami bardzo zespołowej koszykówki, bowiem aż siedmiu graczy zdobyło 10, lub więcej punktów. Każdy z zawodników, który pojawił się na parkiecie trafił choć jeden rzut z gry. Najlepszym strzelcem był Zach Randolph, z 16 punktami na koncie.
[ot-video][/ot-video]
Philadelphia 76ers 91:100 Charlotte Hornets
[ot-video][/ot-video]
Dallas Mavericks 98:89 Detroit Pistons
[ot-video][/ot-video]
Brooklyn Nets 91:105 New York Knicks
[ot-video][/ot-video]
Cleveland Cavaliers 110:108 Atlanta Hawks
[ot-video][/ot-video]
Orlando Magic 110:113 Milwaukee Bucks
[ot-video][/ot-video]
Minnesota Timberwolves 85:98 Utah Jazz
[ot-video][/ot-video]
Miami Heat 112:106 Sacramento Kings
[ot-video][/ot-video]
Washington Wizards 106:99 Phoenix Suns
[ot-video][/ot-video]
Obserwuj @PJ_Jankowski
Obserwuj @PROBASKET