Kibice Boston Celtics marszczyli brwi i zastanawiali się przez ostatnie dni, czy w Bostonie naprawdę rozważają możliwość przehandlowania jednego ze swoich najlepszych zawodników za… Bena Simmonsa. Jego wartość jest w tym momencie na wyjątkowo niskim poziomie.
Przez kilka dni trwała w mediach i w internecie dyskusja na temat ewentualnego transferu pomiędzy zespołami z Bostonu i Philadelphii. Rzekomo Daryl Morey, generalny menedżer Sixers był gotowy przehandlować Bena Simmonsa w zamian za Jaylena Browna, czyli kluczową postać w rotacji trenera Ime Udoki. Pomysł intrygujący, ale czy w ogóle opłacalny? W tym momencie Brown gwarantuje swoją grą znacznie większą jakość.
Takie też były odczucia kibiców Celtics. Mówiąc delikatnie – nie byli zachwyceni wizją takiej wymiany. Simmons jest w naprawdę trudnym położeniu. Ma za sobą słabe play-offy, a przecież nie zdołał odbudować swojej wartości czysto koszykarskiej, bo obecnie nie gra w kosza. Na domiar złego bardzo głośno rozmawia się o jego problemach z motywacją i chęcią do gry. W ostatnim czasie skrzydłowy spotykał się z wieloma specjalistami, którzy starają się mu pomóc.
Nie mogą zatem dziwić informacje, że Celtics w gruncie rzeczy nawet nie rozważali takiego ruchu. Na pewno nie poświęcą za Simmonsa Browna – gracza, na którym budowana jest przyszłość zespołu z Bean-Town. Doniesienia o jakimkolwiek transferze na linii Sixers – Celtics rzekomo od samego początku były plotką, nie mającą żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Mimo to poruszyły na chwilę ligowym korytarzem.
Nie pozostaje nam nic innego, jak nadal czekać na rozwiązanie w sprawie Simmonsa. Sytuacja jest bardzo niejasna i de facto nikt nie wie, co się może ze skrzydłowym wydarzyć. Jego kontrakt obowiązuje jeszcze przez kolejne trzy sezony i gwarantuje mu ogromne pieniądze. Jest to obciążenie, z którym wielu generalnych menadżerów nie jest w stanie się pogodzić, gdy rozpoczyna rozmowy na temat transferu. Sixers zatem utknęli w miejscu.