Kolejna noc z NBA za nami. W najciekawszym meczu amerykańskiego dnia Los Angeles Lakers nie bez problemów uporali się z Houston Rockets. Historycznej rzeczy dokonał Chris Paul, a jego Phoenix Suns pokonali New Orleans Pelicans. Nogi z gazu nie ściągają także Miami Heat, którzy nie dali szans Dallas Mavericks. Z tarczą z parkietów schodzili również Milwaukee Bucks oraz Utah Jazz.
Detroit Pistons – Milwaukee Bucks 89:117
Bucks nie dali dziś przeciwnikom żadnych argumentów, a przewaga pomiędzy oboma zespołami miejscami była aż druzgocąca. Wystarczy powiedzieć, że w pewnym momencie ekipa z Milwaukee prowadziła nawet 36 punktami. Pistons zatrzymani zostali na 32% z gry, w tym 17% zza łuku, przez co nawet przy ambitnej walce na tablicach, nie mogli wygrać tego spotkania.
–Dzięki Bogu wygraliśmy. Bałem się czy, przypadkiem nie zaczynamy tankować i szukać okazji na uzyskanie 1. picku przyszłorocznego draftu – powiedział po spotkaniu z uśmiechem Giannis Antetokounmpo – autor 28 punktów, 9 asyst i 8 zbiórek. Grek przystępował do tego spotkania jako nominalny center zespołu, przejmując obowiązki kontuzjowanego Brooka Lopeza. – Nauczyłem się dziś, że nie cierpię grać na „piątce”. Nigdy nie doceniałem Brooka tak mocno jak dzisiaj. Proszę, wracaj jak najszybciej – przyznał pozostający w dobrym humorze Antetokounmpo. Kolejnymi punktującymi Bucks byli dziś Pat Connaughton oraz z ławki Jordan Nwora, którzy dołożyli po 16 „oczek”.
W szeregach pokonanych na wyróżnienie zasługują Jerami Grant, który w 24 minuty zdobył 21 punktów oraz rezerwowy Trey Lyles – autor 13 „oczek”. Kolejny słabe spotkanie rozegrał tegoroczny numer 1. draftu. Cade Cunningham wizualnie męczył się dziś na parkiecie, bezowocnie szukając rytmu gry sprzed kontuzji. Ostatecznie zakończył mecz z 6 punktami oraz 3 asystami, rzucając na skuteczności 2-14, w tym 0-9 zza łuku.
Dallas Mavericks – Miami Heat 110:125
Po najciekawszym spotkaniu dnia ma papierze kibice mogą mieć lekkie niedosyty. Oczekiwania wobec starcia niepokonanych dotąd na własnym terenie Mavericks z legitymizującymi się jednym z najlepszych bilansów w lidze Heat były zdecydowanie większe niż widowisko, którego byliśmy świadkami. Wynik w okolicach remisu oscylował jedynie do końcówki pierwszej połowy, kiedy to przyjezdni wyszli na kilkupunktowe prowadzenie, które zapewniło im bufor bezpieczeństwa aż do ostatniego gwizdka.
Heat po raz kolejny pokazali kwintesencję dzisiejszej koszykówki, świetnie dzieląc się piłką, zaliczając tzw. team effort. Aż czterech koszykarzy z ich obozu zaliczyło ponad 20-punktowy występ. Liderem ekipy okazał się Tyler Herro, który z ławki zdobył tej nocy 25 „oczek”. 21-latek stał się zawodnikiem, który od momentu rozpoczęcia zaawansowanych pomiarów w 1975 roku, zdobył najwięcej punktów, wchodząc z ławki w pierwszych siedmiu meczach otwierających sezon. Herro notuje w tym sezonie średnio 22 „oczka” na spotkanie.
Dallas przy życiu trzymał tradycyjnie już Luka Doncic, który ostatecznie w 36 minut uzbierał 33 punkty, 5 asyst i 3 zbiórki. Słoweniec otrzymał dziś jednak pomoc z rąk wprowadzonego do pierwszej piątki Jalena Brunsona (25 punktów) oraz Tima Hardaway’a Jr’a (17 „oczek”). – Pamiętajmy, że graliśmy z zespołem, który moim zdaniem jest w tym momencie jednym z najlepszych w lidze – podsumował mecz i jego rezultat trener Jason Kidd.
Utah Jazz – Sacramento Kings 119:113
Dobre, stojące na jakościowo wysokim poziomie spotkanie, które Jazz wygrali dzięki większemu doświadczeniu i ograniu w decydujących momentach. O końcowym wyniku zadecydowały wykorzystane z zimną krwią na 14,5 sekundy przed końcem rzuty osobiste przez Donovana Mitchella, które wysforowały gospodarzy na 4-punktowe prowadzenie.
Po problemach w skuteczności zza łuku w pierwszej połowie (4-25) w drugiej Jazz przebudzili się i wrócili do tego, co nas przyzwyczaili. Tylko przez ostatnie 24 minuty spotkania Mike Conley oraz Donovan Mitchell kolektywnie trafili 11-21 z dystansu, co ułatwiło grę reszcie drużyny i wysforowało ekipę Utah na uprzywilejowaną pozycję. Ostatecznie obaj gracze zakończyli zawody z odpowiednio 30 oraz 36 punktami na koncie. 12 „oczek” i 20 zbiórek dołożył ponadto Rudy Gobert, a 20 punktów Bojan Bogdanovic.
Co ciekawe, decyzją trenera po stronie Kings na parkiecie zobaczyliśmy jedynie 8 zawodników, z czego siódemka zaliczyła dwucyfrowe punktowe zdobycze. W szeregach gości wyróżniali się pozostający w doskonałej formie Harrison Barnes (23 punkty, 6 zbiórek) oraz wchodzący z ławki Buddy Hield – autor 19 „oczek” i 5-7 trafionych rzutów zza łuku. – Kocham walkę, którą prezentuje na boisku nasz zespół. Świetną rzeczą jest trenować tych chłopaków. Kolejna trudna lekcja za nami. Mam nadzieję, że dobrze ją przyswoiliśmy i zaprocentuje w przyszłości – przyznał po spotkaniu Luke Walton.
Phoenix Suns – New Orleans Pelicans 112:100
Wydarzeniem spotkania był wyczyn Chrisa Paula, który dzięki zanotowanym dziś 18 asystom przesunął się na 3. miejsce w klasyfikacji wszechczasów pod względem ilości kluczowych podań. Przed nim już jedynie legendarni John Stockton oraz Jason Kidd.
Los Angeles Lakers – Houston Rockets 119:117
Dla grających dzień po dniu Los Angeles Lakers młoda drużyna Houston Rockets stanowiła nie lada wyzwanie. Stabilny koszykarsko poziom obydwu zespołów przez całe spotkanie przerodził się w emocjonującą końcówkę. Po trójce trafionej przez Jaylena Greena na 8,2 sekundy przed końcem przewaga Jeziorowców wynosiła jedynie jeden punkt. Rockets musieli więc jak najszybciej faulować i liczyć, że przeciwnicy pomylą się na linii rzutów wolnych. Taktyka przyniosła powodzenie, ze względu na to, że Malik Monk nie wykorzystał jednej z prób. Na 6.6 przed końcowym gwizdkiem ekipa z Houston miała akcję na remis, a może nawet wygraną. Przy rzucie z odejścia pomylił się jednak Kevin porter Jr, co ustaliło ostateczny rezultat spotkania.
Wartym do odnotowania jest fakt, iż po raz pierwszy w nowych barwach każdy członek gwiazdorskiego tercetu Lakers zanotował ponad 20-punktową zdobycz. Anthony Davis zapisał na swoje konto 27 „oczek” i zebrał 9 piłek, Russell Westbrook także 27 punktów oraz 7 asyst, 9 zbiórek, a LeBron James 30 punktów i 10 asyst, z czego 14 „oczek” w decydującej kwarcie. – Skupiałem się tylko na tym konkretnym momencie. Po prostu chciałem zrobić wszystko, co mogę, abyśmy wygrali – przyznał po spotkaniu King James.
W barwach Rockets błyszczeli autor 26 punktów, 16 zbiórek Christian Wood oraz Jalen Green, który jednak w ostatniej kwarcie zdobył jedynie 3 ze swoich 24 punktów. Warty uwagi był także występ Jae’Seana Tate’a, który pochwalić się mógł 20 „oczkami”. – Nie podobało mi się, jak graliśmy wcześniej, jednak teraz dorośliśmy. Myślę, że dzisiejszy mecz pokazał, że zaczynami grać jako zespół i ufać sobie na wzajem – przyznał Green.