Duncan Robinson i Tyler Herro poprowadzili Miami Heat do wygranej nad Houston Rockets z dość zaciętym starciu, w którym Rockets byli bliscy odrobienia dużej straty. Memphis Grizzlies zaczęli z wysokiego 'C” i jeszcze do przerwy praktycznie przesądzili o wyniku spotkania z Charlotte Hornets. Philadelphia 76ers, bez Bena Simmonsa w składzie, uporała się z Toronto Raptors.
Charlotte Hornets – Memphis Grizzlies 98:128
- Kibiców Grizzlies powinna z pewnością cieszyć dobra forma Ja Moranta, który w spotkaniu z Hornets rzucił 16 punktów, rozdał osiem asyst i miał dwa bloki. Cała wyjściowa piątka Grizzlies rzuciła przynajmniej 11 punktów, a mecz został rozstrzygnięty praktycznie już po drugiej kwarcie. Steven Adams miał w pierwszej połowie 14 zbiórek. Hornets 18.
- Był to fatalny mecz w wykonaniu podopiecznych Jamesa Borego, ale na ich usprawiedliwienie trzeba powiedzieć, że był to tylko preseaseon i mecze w tym okresie mają charakter jedynie towarzyski. Hornets nie grali dzisiaj w swoim stylu, do którego przyzwyczaili nas w poprzednim sezonie. Nie było polotu, ich gra w ofensywie zupełnie się nie kleiła, co przełożyło się na niską skuteczność rzutów z gry.
- Ze strony Hornets lepiej wyglądało to w drugiej połowie, która ostatecznie zakończyła się remisem 55-55, ale w kwestii końcowych rozstrzygnięć niewiele to zmieniło. Spotkanie miało swoje przebłyski, czasem drużyny starały się grać na większej intensywności, ale przez większość czasu wyglądało to na typowy sparing. Pozytywu Hornets mogą upatrywać w dobrym rozpoczęciu trzeciej kwarty przez Terry’ego Roziera, który trafił kilka razy zza łuku.
Philadelphia 76ers – Toronto Raptors 125:113
- Ekipy spotkały się ze sobą po raz drugi w tym preseason i tym razem mecz ten miał zupełnie inny przebieg niż to poniedziałkowe, gdy Raptors pewnie pokonali 76ers. Dlaczego tak się stało? Do rotacji 76ers wrócili Joel Embiid i Tobias Harris, czyli dwóch najlepszych aktualnie zawodników zespołu z Pensylwanii. Pozwoliło to graczem z Filadelfii na dochodzenie do dogodnych pozycji rzutowych, co przekładało się na wysoką skuteczność z gry.
- Raptors nie wyglądali dobrze w ataku pozycyjnym, a przyczyną tego może być nieobecność Pascala Siakama, choć byłoby to zbyt duże uproszczenie. W Raptors może brakować kreatora i kogoś, kto weźmie na siebie zdobywanie punktów. Dzisiaj oddawali bardzo dużo nieprzygotowanych rzutów, często w momencie, gdy kończył się im czas na przeprowadzenie akcji.
- Raptors byli dzisiaj spóźnieni w obronie, co z zimną krwią wykorzystywali gospodarze. OG Anunoby i Fred VanVleet byli wyróżniającymi się graczami Raptors. Po drugiej stronie najwięcej punktów zdobył Georges Niang. Mecz wszedł na wyższe obroty w drugiej kwarcie, 76ers zaczęli odjeżdżać z wynikiem dzięki dobrej postawie swoich starterów. Do przerwy Sixers prowadzili 16 punktami i do końca meczu nie dali sobie wydrzeć bezpiecznej przewagi.
Houston Rockets – Miami Heat 106:113
- Tyler Herro ma sporo do udowodnienia po tym, jak zawiódł oczekiwania kibiców w swoim drugim sezonie w NBA. Dzisiaj, choć te spotkania nie mają większego znaczenia, rzucił 24 punkty, czym wyraźnie pomógł Heat w odniesieniu zwycięstwa. Duncan Robinson dołożył 20 oczek. Swoje dołożył też Bam Adebayo, ale Heat niczego starali się nie forsować i raczej oszczędzali kluczowych graczy.
- Zespół z Florydy zaczął dobrze i sukcesywnie budował przewagę, która na koniec trzeciej kwarty wynosiła już 21 punktów i można było się spodziewać, że podopieczni Erika Spoelstry dowiozą korzystny rezultat do końca. Tak też się stało, choć Rockets w ostatnich 12 minutach podjęli jeszcze jedną próbę odrobienia strat i przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść.
- Najlepiej po stronie gospodarzy spisał się Jalen Green, autor 20 punktów. Nieco zawiedli Kevin Porter Jr. i Christian Wood, którzy nie zagrali na wysokiej skuteczności. W pierwszej kwarcie wytworzyła się drobna awantura, gdy trener Rockets Stephen Silas złapał piłkę, o której zmierzał PJ Tuckets. Zawodnik był przekonany, że uda się mu ją złapać, zanim wyjdzie na aut. Tego jednak nigdy się nie dowiemy.