Liga jakiś czas temu zawiesiła testowanie zawodników na obecność marihuany w organizmie. Wcześniej zawodnicy musieli się mieć na baczności, bo każdego dnia o każdej porze mogli dostać skierowanie na testy, które w bardzo dokładny sposób sprawdzały, co się dzieje w organizmie.
NBA zaprzestała losowych testów na obecność THC już w trakcie pandemii. Nie testowała zawodników także w trakcie gry w bańce w Orlando i postanowiła odpuścić również w minionym sezonie. Nie było pewności, jak podejdą do sprawy w rozgrywkach 2021/22, które mają być dla wszystkich powrotem do standardów sprzed pandemii. Jednak według informacji przedstawionych przez Adriana Wojnarowskiego z ESPN, w kolejnym sezonie podejście ligi się nie zmieni.
Zawodnicy nadal mają być zwolnieni z testów, co w wielu przypadkach może ratować kariery. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że koszykarze bardzo często mają styczność z marihuaną. Dotąd jednak – jeśli zostali przyłapani, musieli się liczyć z bardzo poważnymi konsekwencjami. Ligi zatem idzie niektórym na rękę i powoli wycofuje się ze swojej restrykcyjnej polityki w tym zakresie. Rzekomo w lidze jest silne lobby, by marihuanę zalegalizować.
Nie jest to jednak takie proste. NBA musi uważać na swój wizerunek. Zmiana stanowiska w sprawie marihuany mogłaby nie spodobać się wielu sponsorom, partnerom i reklamodawcom. Można jednak przypuszczać, że liga wycofując się z tych losowych testów już na dobre taką procedurę porzuciła i chce, by sprawa sama z czasem ucichła. Nie rezygnuje natomiast komisarz Adam Silver z testów na obecność środków wspomagających, czyli testów antydopingowych.
Pod tym kątem zawodnicy będą sprawdzani regularnie i nie mogą liczyć na taryfę ulgową. Rzekomo związek zawodników (NBPA) chce podjąć z ligą poważną dyskusję na temat wszystkich środków, które znajdują się na liście zakazanych. Niewykluczone, że ta ulegnie zmianie przy okazji porozumienia w sprawie kolejnej umowy zbiorowej.