Choć nie było oficjalnego pożegnania, Gregg Popovich nie będzie piastował funkcji głównego trenera reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Grant Hill, nowy dyrektor USA Basketball, w ostatniej rozmowie jednoznacznie podkreślił swoje plany wobec drużyny narodowej.
Amerykanom udało się zatrzeć złe wrażenie po 2019, gdy przegrali rywalizację w Mistrzostwach Świata. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio byli zdecydowanie najlepszą drużyną i zasłużenie sięgnęli po kolejne złoto. Trener Gregg Popovich mówił po wszystkim, że nigdy nie czuł się tak dobrze po zwycięstwie. Zaraz po turnieju stanowisko dyrektora USA Basketball przejął Grant Hill, zastępując odchodzącego na emeryturę Jerry’ego Colangelo.
W rozmowie z Marcem J. Spearsem z The Undefeated postanowił zrzucić całkiem duża bombę. Amerykanie przed rozpoczęciem sezonu 2021/22 chcą zatrudnić na stanowisko pierwszego szkoleniowca USA zupełnie nową osobę. To oznacza, że przygoda 72-letniego Popovicha z reprezentacją Stanów Zjednoczonych dobiegła końca. Zapewne będzie oficjalne pożegnanie, ale to zaskakujące, że o zrezygnowaniu z usług Popa dowiadujemy się w ten sposób.
Niewykluczone, że szkoleniowiec sam podjął decyzję o nie kontynuowaniu współpracy z USA Basketball. Kto na jego miejsce? Kandydatów jest zapewne kilku, wśród nich Steve Kerr czy Monty Williams, którzy w poprzednich latach współpracowali z reprezentacją. Mówi się także m.in. o Tomie Thibodeau oraz Natcie McMillanie. Dla Hilla to kluczowa kwestia. Trener którego wybierze będzie odpowiedzialny za przygotowanie drużyny do walki na Mistrzostwach Świata w 2023 roku.
Pop natomiast pozostaje pierwszym trenerem San Antonio Spurs, ale każdy kolejny sezon może być jego ostatnim, bo w rozmowach z dziennikarza Gregg nie chce się jasno zadeklarować w kwestii tego, jak długo będzie z zespołem pracował. Niewykluczone, że łączenie obowiązków w NBA z obowiązkami head-coacha reprezentacji było dla niego zbyt obciążające.