Utah Jazz przystępowali do ostatnich playoffów z wielkimi nadziejami. Najlepszy bilans w lidze po rundzie zasadniczej pozwalał wierzyć w sukces, jednak ambitne oczekiwania zniweczyła porażka z Los Angeles Clippers w drugiej rundzie rywalizacji. Dlaczego ekipa z Salt Lake City odpadła tak wcześnie?
W rozmowie z Samem Amickiem z The Athletic lider zespołu Donovan Mitchell postanowił przedstawić swój punkt widzenia. Według gwiazdora Jazz duży wpływ na ostateczną porażkę zespołu miała kontuzja kostki, jakiej doznał w meczu z Pacers pod koniec sezonu zasadniczego. Niestety ograniczenia będące skutkiem przebytej kontuzji odbiły na grze dynamicznego obrońcy.
„W pewnym sensie doszedłem do punktu, w którym doceniam tę kontuzję” – powiedział Mitchell. „Dla mojego osobistego rozwoju na parkiecie i poza nim, myślę, że ta kontuzja naprawdę – a znasz mnie Sam, wiesz, jak uwielbiam skakać… – ta kontuzja trzymała mnie na ziemi przez całe playoffy i zmusiła mnie do podejmowania decyzji z poziomu ziemi. Zwolniłem tempo. Musiałem powiedzieć sobie „OK, to jest kolejny poziom, warstwa twojej gry, do której możesz się dostać bez swojego atletyzmu”.
Wydawało się, że Jazz poradzą sobie z osłabionymi brakiem Kawhi Leonarda Clippers, jednak po dwóch domowych zwycięstwach, w czterech kolejnych pojedynkach górą byli zawodnicy z Kalifornii. Świetną serię rozegrali Paul George i Reggie Jackson. Po stronie Utah wciąż najlepiej punktującym był Mitchell, jednak większość swoich punktów zdobywał z dalszej odległości. Dynamicznych wjazdów pod kosz oraz wsadów w jego wykonaniu było mniej niż dotychczas. Lider Jazz grał asekuracyjnie.
Wygląda na to, że z kostką Mitchella jest już wszystko dobrze, a sam zawodnik odlicza dni do rozpoczęcia kolejnego sezonu.
„Z kostką jest dobrze. Będę gotowy do gry. Myślę, że ostatni rok był bardzo chwiejny. Było wiele różnych przeszkód związanych z kostką i innymi rzeczami, ale tak jak mówiłem, nie zamierzam umniejszać Phoenix, Milwaukee czy Clippers, ale czuję, że jeśli bylibyśmy zdrowi, to dostalibyśmy się do Finałów”.
Mitchell wciąż wierzy w potencjał swojej drużyny. W zbliżających się wielkimi krokami rozgrywkach podopieczni Quina Snydera będą mieli jeszcze trudniejsze zadanie niż przed rokiem, gdyż do gry o najwyższe lokaty powrócą najprawdopodobniej Golden State Warriors.