Choć na papierze Boston Celtics od lat dysponują niezwykle silnym i utalentowanym zespołem, zdolnym do walki o najwyższe laury, to nie potrafią przełożyć tego na rzeczywiste i wyczekiwane osiągnięcia. Amerykańskie media zapowiadają jednak, że Brad Stevens – generalny menadżer C’s – chce wkrótce poważnie wzmocnić zespół wielkim nazwiskiem.
Boston Celtics zakończyli sezon 2020/21 na 7. miejscu w tabeli konferencji wschodniej, a miejsce w czołowej ósemce wywalczyli ostatecznie poprzez zwycięstwo w turnieju play-in. W pierwszej rundzie czekali na nich jednak dysponujący gwiazdorską obsadą Brooklyn Nets. Ekipa z Massachusetts, która notabene musiała radzić sobie bez kontuzjowanego Jaylena Browna, zdołała wygrać jedno z dwóch spotkań w TD Garden, by przegrać finalnie w pięciu meczach.
Brad Stevens, który stanowisko szkoleniowca zamienił na rolę generalnego menadżera, nie próżnował i w miejsce Kemby Walkera oraz Evana Fourniera ściągnął Dennisa Schrodera, Ala Horforda i Josha Richardsona. Choć skład „Celtów” może imponować, to przez znaczną większość analityków zza oceanu wciąż nie są brani pod uwagę jako faworyt do mistrzostwa wschodu.
Z tego właśnie powodu, zgodnie z doniesieniami Gary’ego Washburna z Boston Globe, Celtics włączą się do walki o wielkie nazwiska podczas przyszłorocznego letniego okienka. Celem numer jeden ma być Bradley Beal – obrońca Washington Wizards. „Czarodzieje” nie weszli co prawda w etap przebudowy, ale transfer Russella Westbrooka w zamian za młodszych Kyle’a Kuzmę, Kentaviousa Caldwell-Pope’a i Montrezla Harrella może sugerować zmianę obranego kierunku. Jeśli Beal zdecyduje się odrzucić wartą ponad 37 milionów dolarów ofertę zawodnika na sezon 2022/23, to już w przyszłym roku stanie się wolnym agentem. Dodatkowo 28-latek będzie mógł w październiku podpisać z Wizards nowy, wieloletni kontrakt, który na dobre wykluczy go z rozmów transferowych.
Jeśli Celtics nie uda się połączyć Jaylena Browna i Jasona Tatuma z Bradley’em Bealem, to mają celować w Zacha Lavine’a – obrońcę Chicago Bulls. W ostatnich latach zainteresowanie usługami 26-latka zdecydowanie wzrosło. W nadchodzącym sezonie w końcu będzie miał on szansę poprowadzić wzmocniony zespół „Byków” co najmniej do play-offs. Jego umowa wygasa jednak wraz z zakończeniem rozgrywek 2021/22, co również czyni go potencjalnym kąskiem na rynku wolnych agentów. Sukces u boku Lonzo Balla i DeMara DeRozana może przekonać jednak Lavine’a, by na dłużej związał się z Wietrznym Miastem.
– Potencjalnym celem Celtics może być Zach Lavine z Chicago, który rozpocznie ostatni rok na swoim kontrakcie. Przed przedłużeniem kontraktu będzie musiał udowodnić, że może poprowadzić Bulls do play-offów. Lavine zmienił niedawno reprezentującą go agencję i podpisał umowę z Klutch Sports, co jest zazwyczaj decyzją zawodników chcących zmaksymalizować swój potencjał jako wolny agent. Dwudziestosześcioletni Lavine, który pomógł reprezentacji Stanów Zjednoczonych w zdobyciu złotego medalu [na Igrzyskach Olimpijskich], będzie prosił o maksymalny kontrakt. W przypadku, gdy Bradley Beal zdecyduje się zostać w Waszyngtonie, Lavine może być celem nr 1. Celtics – pisze Washburn.
Na przeszkodzie w realizacji tego jakże obiecującego planu stoi jednak kilka czynników. Głównym z nich jest bez wątpienia kontrakt Ala Horforda. Umowa 35-latka na sezon 2022/23 warta jest, bagatela, prawie 27 milionów dolarów. Stosunkowo wysokie zarobki na te rozgrywki będą mieć również Juancho Hernangomez (7,4 miliona $), Josh Richardson (12,2 miliona $), Marcus Smart (17,2 miliona $) czy Robert Williams (10,7 miliona $), nie wspominając oczywiście o kontraktach najprawdopodobniej nietykalnych Tatuma i Browna. O ile mało prawdopodobne jest, by kierownictwo Celtics chciało pozbyć się Smarta i Williamsa, o tyle w przypadku rzeczywistego zainteresowania zawodnikami kalibru Beala czy Tatuma, nie obejdzie się bez zdecydowanych ruchów transferowych i przemeblowania rotacji.