Koszykarze GKS-u Tychy zapewnili swoim kibicom niezapomniane emocje. Mecz z Astorią Bydgoszcz zakończył się dopiero po dogrywce w której lepsi byli goście.
Tyszanie nie byli w stanie uciec rywalowi na większą ilość punktów, wynik często oscylował wokół remisu, ale w ostatniej kwarcie to GKS musiał gonić. Świetny występ zaliczył Tomasz Bzdyra, autor 30 punktów, ale to nie wystarczyło do wygranej. Dodatkowy czas gry to dominacja gości w szeregach których brylowali Hubert Mazur i Mikołaj Grod.
– Ciężko wyznaczyć jeden powód dzisiejszej porażki, na to składało się wiele elementów. Bardzo słaba gra w obronie, tyle łatwych punktów spod kosza, błędy niewymuszone, które może wynikają ze zmęczenia. Nie wydaje mi się żebyśmy podejmowali głupie decyzje, bo mamy inteligentnych zawodników. Słaby początek dogrywki, może zabrakło sił, bo z miejsca zaczęliśmy 0:5 dla Bydgoszczy. Później już tylko była gonitwa, jakieś faule, szybkie rzuty, co nie przyniosło efektu – podsumował spotkanie Marek Piechowicz.
GKS Tychy przez sobotnia porażkę spadł na piąte miejsce w tabeli. Aby wrócić na czwartą lokatę musi wygrać w ostatniej kolejce na trudnym terenie w Kłodzku i liczyć na porażkę Znicza Basket Pruszków w pojedynku z ACK UTH Rosą Radom.
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET