Po niezwykle pracowitych pierwszych dniach po otwarciu rynku wolnych agentów tempo uzupełniania składu przez Los Angeles Lakers znacznie spadło. Według informacji Chrisa Haynesa z Yahoo Sports klub zdecydował się zaprosić na wewnętrzne treningi trzech zawodników, spośród których ma wybrać nowego rozgrywającego.
Na ten moment Jeziorowcy mają w składzie 12 zakontraktowanych zawodników. Według źródeł organizacja chce przystąpić do obozu przygotowawczego w 14-osobowym zestawieniu, aby zachować elastyczność przed startem nowego sezonu (każdy zespół może posiadać maksymalnie 15 graczy na gwarantowanych kontraktach oraz 2 na umowach typu two-way). Pozostały więc jeszcze dwa wakaty. Priorytetem dla klubu jest jednak podpisanie trzeciego rozgrywającego.
Portal Yahoo Sports poinformował właśnie o obecności na klubowych treningach Isaiaha Thomasa, Darrena Collisona oraz Mike’a Jamesa. Trzeba przyznać, że to bardzo ciekawy zestaw zawodników, liczących na kolejną szansę w najlepszej lidze świata.
33-letni Collison nie wyszedł na parkiet od ponad dwóch lat. Przypomnijmy, że pod koniec sezonu 2018-19 niespodziewanie przeszedł na emeryturę, tłumacząc się potrzebą skupienia na rodzinie oraz życiu religijnym. W barwach Indiany Pacers w swoim ostatnim pełnym sezonie osiągał średnio 11,2 punktu, sześć asyst i 1,4 odbiorów.
Thomas natomiast już od pewnego czasu mówił o chęci powrotu do NBA. 32-latek to dwukrotny All-Star i były TOP5 w głosowaniu na MVP sezonu regularnego. Trapiący go z przerwami od prawie czterech lat uraz biodra sprawił, że w żadnym z ostatnich sezonów nie był w stanie rozegrać więcej niż 40 spotkań. Teraz jednak zapewnia, że po kontuzji nie ma śladu, a sam czuje się gotowy do ponownej rywalizacji na najwyższym poziomie.
Pozostaje jeszcze mniej znany, lecz niemniej użyteczny Mike James. Ostatni sezon 31-latek rozegrał w barwach Brooklyn Nets, notując średnio 7,7 punktu i 4,2 asysty w 13 meczach sezonu regularnego. Przypomnijmy, że przeniósł się za ocean w trakcie kampanii ze statusem Euroligowej gwiazdy, jednakże w Nowym Jorku nie pokazał pełni swojego potencjału.