Gorąco w ostatnim czasie zrobiło się wokół Portland Trail Blazers. Kilku generalnych menadżerów przygotowuje się do złożenia drużynie konkretnych propozycji, gdyby okazało się, że Damian Lillard zgłosił swoją gotowość do rozpoczęcia w karierze zupełnie nowego etapu.
Źródłem całego zamieszania jest to, w jaki sposób Portland Trail Blazers przeprowadzili poszukiwania nowego szkoleniowca. Wiele osób ze środowiska drużyny ma do niej pretensje za to, że wybór padł na kogoś niedoświadczonego, a na domiar złego mającego na koncie sprawę o napaść seksualną. Rykoszetem oberwało się również Damianowi Lillardowi, który miał poprzeć kandydaturę Chaunceya Billupsa na stanowisko pierwszego trenera.
W efekcie tego zamieszania zrodziło się przekonanie, że Dame ma dość i przed sezonem 2021/22 poszuka drogi ucieczki. Według najświeższych doniesień, pierwsi w kolejce po usługi jednego z topowych guardów w lidze stanęli New York Knicks. Rzekomo zespół przygotowuje się na możliwość pozyskania Lillarda. Musimy jednak pamiętać, że w jego umowie są trzy zagwarantowane lata oraz opcja zawodnika na rozgrywki 2024/25.
Dame trafił do Oregonu w drafcie 2012 roku i do tej pory gwarantował swoje silne przywiązanie zarówno do zespołu, jak i lokalnej społeczności. Jednak ostatnie wydarzenia mogły nieco zmienić jego optykę na sprawy. W jednym z tweetów Lillard zasugerował, że do tej pory wszyscy byli dla niego bardzo uprzejmi, ale sprawa z Billupsem spowodowała, że “odpadły im maski”. Wiele osób odebrało to jako sygnał niezadowolenia zawodnika z zachowania kibiców.
Chris Haynes z Yahoo Sports poinformował, że zamieszanie wokół drużyny oraz nastawienie kibiców mogą zmusić Dame’a do tego, by poprosił zarząd o transfer. Tymczasem Knicks po dobrym sezonie 2020/21, chcą zrobić kolejny krok w walce z czołówką wschodniej konferencji. Informacje ze źródeł blisko powiązanych mówią o tym, że Knicks owszem są zainteresowani Lillardem, ale mają także plan awaryjny i do swojej przebudowy mogą podejść cierpliwie.