Przed koszykarzami AZS AWF Mickiewicz Romus Katowice bardzo ważny mecz z Biofarmem Basketem Poznań. Zwycięzca niedzielnego pojedynku zyska przewagę własnego parkietu w walce o utrzymanie. Początek sezonu w wykonaniu katowiczan nie wskazywał na taki obrót spraw, beniaminek ugrzązł na dole tabeli, ale zdołał poprawić swoją grę i sprawić kilka niespodzianek. O najbliższym meczu, grze dla katowickiego klubu oraz o odradzającym się baskecie w Jarosławiu, gdzie koszykarz występował w PLK, porozmawialiśmy z Kamilem Nowakiem, zawodnikiem AZS AWF Mickiewicz Romus Katowice.
Jest Pan najlepszym strzelcem zespołu, ale AZS AWF nie jest chyba drużyną z wyraźnym liderem? Często zwycięstwo zawdzięczacie dobrej współpracy trio Szczypka – Nowak – Gospodarek. Trener Kubaszczyk rzeczywiście opiera taktykę na Waszej trójce?
Kamil Nowak – W trakcie tego sezonu przekonałem się, że w naszym zespole wiele czynników musi zagrać abyśmy mogli wygrywać. Na pewno mamy taki skład, że każdy może być liderem w danym meczu. Mogę się tylko cieszyć ,że koledzy obdarzają mnie zaufaniem i tych kilka rzutów mogę oddać.
W niedzielę rozegrana zostanie ostatnia kolejka sezonu zasadniczego. Dla Was pojedynek z Biofarmem Poznań będzie starciem o trzynaste miejsce dające przewagę boiska w walce o utrzymanie. W zespole panuje pełna mobilizacja?
– Mobilizacja jest jak przed każdym innym meczem, nie wywołuje on w nas jakiś dodatkowych emocji mimo, że faktycznie stawka jest wysoka.
Młodzi poznaniacy potrafią zaskoczyć, ostatnio przekonała się o tym warszawska Legia. Analiza gry przeciwnika jest już za Wami? Znacie wszystkie zagrywki Biofarmu? Ich mocne i słabe strony?
– W ciągu tygodnia skupialiśmy się raczej na naszej grze, czas na rozpracowanie przeciwnika nadejdzie dzień lub dwa przed meczem.
W pierwszym spotkaniu pokonaliście Biofarm, będzie miało to jakieś znaczenie w niedzielę?
– Wydaje mi się , że zarówno Biofarm jak i my nie rozpamiętujemy tamtego meczu, poza tym małe punkty nie będą grały roli więc liczy się tylko wygrana.
Czujecie, że ewentualna wygrana i przewaga boiska w play-out mocno zbliży Was do utrzymania niezależnie od tego kim będzie przeciwnik? U siebie macie znacznie lepszy bilans niż na obcych parkietach.
– Na pewno większości chłopaków pasuje taki scenariusz, mnie gra się dobrze wszędzie tam gdzie są kibice i dobra atmosfera dla koszykówki. W zeszłym sezonie świętowaliśmy awans na parkiecie przeciwnika, może tym razem będziemy cieszyć się z utrzymania na obcym terenie.
W ostatnim czasie powalczyliście z Sokołem Łańcut, wygraliście z Pogonią Prudnik i Zetkamą Doralem, ale też przegraliście wysoko z Astorią, czy ACK UTH Rosą. Które oblicze Mickiewicza Katowice jest tym prawdziwym?
– Trudne pytanie. Powiem tak: życzę sobie abyśmy w play-outach pokazali tą ze zwycięskich potyczek.
Pod wodzą trenera Adama Kubaszczyka gracie lepiej niż na początku sezonu, kiedy wygraliście tylko dwa razy w 11 kolejkach. Myśli Pan, że gdyby trener Kubaszczyk byłby z Wami od początku, moglibyście być teraz wyżej? Grać o bezpieczne miejsce w tabeli?
– Nie chcę wróżyć z fusów. Wydaje mi się, że duże znaczenie ma fakt , że większość z nas musiała się tej I ligi nauczyć lub „przypomnieć” sobie jak gra się na tym poziomie. Na pewno do pracy przykładamy się tak samo teraz, jak i za trenera Stawowskiego.
Po pięciu latach wrócił Pan na pierwszoligowe parkiety, ale zaznał Pan już także gry w ekstraklasie, w barwach Znicza Jarosław wystąpił pan 19 razy w sezonie 2008/09. Mieszkańcy Jarosławia licznie gromadzili się na meczach więc pewnie dobrze wspomina Pan grę dla tego klubu?
– Mecz w Jarosławiu zawsze był świętem. Hala pękająca w szwach i niezapomniany doping nawet kiedy na parkiecie nie szło. Na pewno fajnie było spędzić ten czas wśród ludzi, którzy żyli koszykówką również na co dzień.
Koszykówka w Jarosławiu pragnie się odrodzić pod szyldem AZS PWSTE Jarosław. Koszykarze tego klubu zagrają w turnieju półfinałowym o wejście do II ligi. Kibicuje Pan misji przywrócenia solidnego poziomu koszykówki w tym mieście?
– Jeżeli stoją za tym solidne struktury organizacyjne to jak najbardziej, to miasto zasługuje na basket z prawdziwego zdarzenia.
Wracając do AZS AWF, przed sezonem władze klubu mówiły o wizji silnego zespołu koszykarskiego w Katowicach. Występuje Pan w tym mieście już od kilku lat, jest w nim klimat dla tej dyscypliny?
– Na pewno ten klimat cały czas się tworzy, szczególnie teraz, kiedy połączyły się dwa kluby. Moim marzeniem jest, żeby atmosfera na trybunach przypominała tą z Łańcuta czy Warszawy. Fajnie by było, gdyby ludzie w mieście w jakiś sposób utożsamiali się z zespołem, wtedy widzę szanse nawet na poważniejszy niż pierwszoligowy basket w Katowicach.
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET