Jerzy Koszuta w pierwszym meczu półfinałowym przeciwko Legii Warszawa zdobył 15 punktów dzięki czemu został najlepiej punktującym zawodnikiem swojego zespołu. W niedzielę zawodnicy ze stolicy nie pozwolili już na zbyt wiele koszykarzowi Sokoła.
Co się wydarzyło przez te kilkanaście godzin od Waszego zwycięstwa, co odmieniło losy rywalizacji i po niedzielnym meczu mamy 1-1?
– Może za mało gry zespołowej i przede wszystkim skuteczność nasza dziś była tragiczna. Wczoraj mieliśmy skuteczność na poziomie chyba około 50%, a dziś chyba o połowę mniejszą, to na pewno miało spore znaczenie. W pierwszej połowie przegraliśmy z kretesem walkę o zbiórki, Legia często zbierała w ataku i kolejne akcje kończyły się ich punktami. W drugiej połowie nie mieliśmy pomysłu na to, jak bronić, atak w ogóle nam się nie kleił, a Legia wykorzystywała dziś każdy nasz błąd. Trafiali również z dystansu, ciężko jest wygrać mecz, kiedy przeciwnikowi tak dobrze idzie. Nasza skuteczność chyba jednak zaważyła na wyniku.
Do przerwy przegrywaliście różnicą 13 punktów, spodziewałem się odmiany w waszej gry, jakiegoś manewru trenera Kaszowskiego, ale dalej to Legia dyktowała warunki.
– Próbowaliśmy coś zmieniać, szarpnąć trochę w obronie, ale żaden z nas dziś nie dał impulsu pozostałym, nie było lidera w naszej drużynie. Był to ciężki mecz i skończyło się dość fatalnie, 47 punktów rzuconych we własnej hali to bardzo słaby dorobek.
Rzadko się zdarza tak niska skuteczność, zwłaszcza w play-off.
– Zdarzało nam się rzucać mało punktów, ale wygrywaliśmy mecze dobrą obroną. Mam nadzieję, że jakoś z tej sytuacji wybrniemy, popracujemy nad naszymi słabymi punktami i pojedziemy do Warszawy, gdzie będziemy walczyć.
W sobotę był Pan wyróżniającą się postacią, w niedzielę już tylu punktów nie udało się zdobyć. To kwestia lepszej obrony Legii, czy po prostu nie był to pański dzień?
– Myślę, że jedno i drugie, zmęczenie dało znać o sobie, ale to żadna wymówka, bo przecież Legia też grała mecz. Przeciwnicy byli dziś dużo bardziej aktywni, zmobilizowani i w tym na pewno mieli przewagę. Każdy zawodnik Legii rzucał się nawet do przegranej piłki, my tego nie robiliśmy.
Po spotkaniu usłyszeć można było wiele pretensji ze strony Sokoła dotyczących pracy sędziów, kilka uwag usłyszał komisarz zawodów. Podziela Pan te opinie?
– Przewaga jest na tyle duża, że nie jest to kwestia sędziów. Nie będę się wypowiadał na temat ich pracy, to nie jest moja rola, nie ma o czym rozmawiać.
Zarówno trener Kaszowski jak i Krzysztof Jakóbczyk podkreślali ważność obronienia przewagi parkietu. Wiadomo już, że abyście zostali w grze musicie wygrać w Warszawie, jak to zrobić?
– Na pewno nie jesteśmy na jakiejś przegranej pozycji, Legia wygrała u nas, my możemy wygrać w Warszawie. Sytuacja jest otwarta, na pewno nie zabraknie walki.
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET