Po ponad pięciu tygodniach przerwy do gry powrócił Anthony Davis, a jego Los Angeles Lakers pokonali Brooklyn Nets, choć triple-double zdobył James Harden. Świetny występ zaliczył duet Joel Embiid – Tobias Harris, który zdobył łącznie 75 punktów i poprowadził Sixers do zwycięstwa nad New Orleans Pelicans. Równie efektownie zagrał Nikola Jokić, który ponownie zakończył mecz z podwójną zdobyczą i niemal w pojedynkę poprowadził Denver Nuggets do zwycięstwa. Ciekawie było również w Waszyngtonie, gdzie Wizards prowadzili już 35 punktami z Clippers. Zespół z Miasta Aniołów odrobił straty i wygrał po efektownej akcji 3+1 Luke’a Kennarda. W jednym z ostatnich spotkań tej nocy Golden State Warriors ograli Dallas Mavericks.

Detroit Pistons – Denver Nuggets 105:115

Statystyki na PROBASKET

  • Choć Denver Nuggets mogą wkrótce odzyskać Jamala Murraya i Michaela Portejra Jr’a, to na chwilę obecną wciąż muszą radzić sobie w okrojonym zestawieniu. Nikola Jokić raz jeszcze udowodnił jednak, że potrafi niemal w pojedynkę poprowadzić swój zespół zwycięstwa i to w efektownym stylu.
  • Serbski środkowy od samego początku rzucił wyzwanie rywalom i już w pierwszej kwarcie zdobył 11 punktów, 8 zbiórek i 4 asysty. Goście z Colorado odskoczyli nawet na 12 oczek (15:27), ale świetnie dysponowany był również Cade Cunningham. Trafienia debiutanta (13 punktów w 1Q) pozwoliły Detroit Pistons na powrót do gry (32:34), ale w drugiej odsłonie Jokić nie zwolnił tempa i Nuggets znów uciekli z wynikiem (59:69).
  • Przyjezdni świetnie weszli również w trzecią „ćwiartkę” i po trafieniach Jeffa Greena, Austina Riversa i Aarona Gordona wyraźnie powiększyli swoją przewagę (62:76). Wyższy bieg wrzucił jednak Hamidou Diallo, niezwykle cenne punkty dołożyli Saddiq Bey i Trey Lyles, dzięki czemu trójka Cunninghama ponownie pozwoliła Tłokom znaleźć się w zasięgu kilku posiadań (82:88).
  • Losy spotkania miała rozstrzygnąć zatem czwarta część gry. Nuggets nie byli wówczas w stanie odnaleźć swojego rytmu w ofensywie. Rzut za rzutem pudłowali Monte Morris (0/4), DeMarcus Cousins (0/3), Bryn Forbes (0/1), Facundo Campazzo (0/1) czy Jeff Green (2/4). To pozwoliło Pistons zbliżyć się z wynikiem, choć i oni mieli swoje problemy z odnalezieniem drogi do kosza. Na 1:31 przed syreną Cunningham zmniejszył stratę gospodarzy do zaledwie czterech oczek (102:106). Od tamtego momentu obie ekipy były jednak niemal całkowicie nieskuteczne i choć przy 4,4 sekundy na zegarze trójkę dołożył Cory Joseph (105:108), to Tłokom zabrakło już czasu, by doprowadzić do remisu.
  • Nikola Jokić popisał się kolejnym fantastycznym występem. Tym razem środkowy zdobył 28 punktów, 21 zbiórek i 9 asyst. Solidne 20 oczek zaaplikował rywalom Jeff Green. Aaron Gordon dołożył 16 punktów, 5 zbióek i 5 asyst, a Monte Morris, mimo wyraźnych problemów ze skutecznością (3/14 z gry), dorzucił 12 punktów, 8 zbiórek i 3 asysty.
  • Po stronie Pistons wyróżniał się przede wszystkim 1. wybór minionego draftu Cade Cunningham. Rozgrywający zakończył mecz z dorobkiem 34 punktów, 8 zbiórek, 8 asyst i 4 bloków. Saddiq Bey dołożył 21 punktów, a Hamidou Diallo 14. Nie najgorzej minuty z ławki rezerwowych wykorzystał Trey Lyles (10 oczek, 6 zbiórek, 2 asysty, 2 przechwyty), choć miał problemy ze skutecznością (2/7 z gry).

Philadelphia 76ers – New Orleans Pelicans 117:107

Statystyki na PROBASKET

  • To była wielka noc Joela Embiida i Tobiasa Harrisa. Zanim jednak duet ten w pełni doszedł do głosu, świetnie radzili sobie New Orelans Pelicans. Goście już w pierwszej kwarcie odskoczyli na 8 oczek, a świetnie dysponowany był przede wszystkim Willy Hernangomez. Druga odsłona również stała pod znakiem ich przewagi, dzięki czemu na przerwę schodzili z 8-punktową zaliczką (50:58).
  • Philadelphia 76ers rozpoczęli pościg za wynikiem w trzeciej kwarcie. Trójki Furkana Korkmaza i Harrisa pozwoliły Philly objąć pierwsze prowadzenie (66:64) od stanu 2:0. Przyjezdni nie zamierzali jednak składać broni i niemal momentalnie odpowiedzieli Jose Alvarado i Herbert Jones. Wynik do końca tej odsłony oscylował w granicach remisu (86:86).
  • W ostatniej kwarcie swoje popisy kontynuowali Embiid i Harris. Liderzy Sixers zdobyli 23 z 31 punktów swojego zespołu w czwartej odsłonie i to w głównej mierze dzięki nim Szóstki zaliczyły serię 12:3, która pozwoliła im odskoczyć na 12 oczek (110:98). Wynik z perspektywy NOP próbowali ratować jeszcze Hernangomez i Jaxson Hayes, ale gospodarze dowieźli bezpieczną przewagę do końcowej syreny.
  • Duet liderów 76ers zdobył tej nocy łącznie aż 75 punktów. Joel Embiid skompletował double-double w postaci 42 punktów i 14 zbiórek, do czego dołożył jeszcze 4 asysty i 4 bloki. Tobias Harris również może pochwalić się podwójną zdobyczą, bowiem zakończył mecz z dorobkiem 33 oczek i 11 zbiórek. Mimo problemów ze skutecznością duet ten wspierali przede wszystkim Furkan Korkmaz (13 punktów; 3/10 z gry) i Tyrese Maxey (10 punktów, 5 asyst; 4/10 z gry).
  • – Jego dominacja to dla nas coś wielkiego – komentował występ Embiid Tobias Harris. – To był jeden z moich celów, by być dostępnym. Nie planuję się zatrzymywać. [W drugiej połowie] chcieliśmy być agresywni, bo w pierwszej wszystko przychodziło im łatwo – dodał Joel.
  • Po stronie Pelicans wyróżniali się przede wszystkim Willy Hernangomez, autor 29 punktów i 10 zbiórek, oraz Nickeil Alexander-Walker (31 punktów, 5 asyst; 5/9 za trzy). Wchodzący z ławki Jaxson Hayes dołożył 15 oczek, a Jose Alvarado 11.

Toronto Raptors – Charlotte Hornets 125:113

Statystyki na PROBASKET

  • Podopieczni Nicka Nurse’a nie mieli większych problemów z pokonaniem Szerszeni. Toronto Raptors już po pierwszej kwarcie prowadzili 12 punktami (39:27), a do przerwy różnica wzrosła do 15 oczek (76:61). W trzeciej kwarcie Charlotte Hornets po celnej trójce LaMelo Balla na 7:29 zbliżyli się jeszcze na trzy punkty (78:75), ale dzięki doskonałej grze Gary’ego Trenta Jr. (14 punktów w tej części gry) Raptors zdołali jeszcze bardziej odskoczyć. Po 36 minutach różnica punktów wynosiła 19 oczek (105:86).
  • W ostatniej kwarcie Raptors spokojnie kontrolowali wydarzenia na parkiecie, wygrywając ostatecznie 12 punktami (125:113). Najwięcej punktów zdobył wspomniany wcześniej Gary Trent Jr., autor 32 oczek (11/21 z gry, 52%). Jednej zbiórki do triple-double zabrakło Pascalowi Siakamowi (24 punkty, 9 zbiórek i 12 asyst).
  • – Staram się być wszechstronnym graczem – powiedział lider Raptors. – Czuję, że mogę tak grać przez większość meczów, po prostu będąc najlepszym graczem, czyniąc moich kolegów lepszymi. To jest rola, którą staram się przyjąć – dodał Siakam. 24 punkty i 7 zbiórek uzyskał również OG Anunoby. 12 oczek i 7 zbiórek zapisał na swoje konto Chris Boucher.
  • Po stronie Hornets wyróżniał się LaMelo Ball, zdobywca 25 punktów (8/16 z gry, 50%) i 7 asyst. Trzy oczka mniej uzyskał Miles Bridges (22). 18 punktów dorzucił James Bouknight, zaś po 12 oczek dodali Mason Plumlee i Terry Rozier.
  • Toronto Raptors (23-22) kolejne spotkanie rozegrają na wyjeździe już jutro. Rywalem będą Chicago Bulls. Z kolei Charlotte Hornets (26-22) zmierzą się z Pacers w Indianapolis.

Autor: Mateusz Malinowski

Washington Wizards – Los Angeles Clippers 115:116

Statystyki na PROBASKET

  • O tym spotkaniu Washington Wizards będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Gospodarze całkowicie zdominowali pierwszą połowę spotkania i jeszcze w drugiej kwarcie objęli 35-punktowe prowadzenie (66:31). Świetnie prezentowali się wówczas Kyle Kuzma, Daniel Gafford czy Montrezl Harrell. Los Angeles Clippers zawodziła natomiast skuteczność. Rzut za rzutem podłowali Reggie Jackson (1/9 z gry), Ivica Zubac (0/5), Luke Kennard (2/5) czy Brandon Boston Jr. (1/4). Na przerwę gospodarze schodzili z zaliczką 30 oczek.
  • Trzecia odsłona zwiastowała nieco lepszy fragment gry gości z Miasta Aniołów. Wyższy bieg wrzucili Amir Coffey i Luke Kennard, a tym razem to Wizards mieli problemy z odnalezieniem drogi do kosza zza łuku (1/9 za trzy). Groźnie zrobiło się dopiero w czwartej „ćwiartce”, którą Clippers rozpoczęli od serii 10:1, co z kolei pozwoliło im na zmniejszenie strat do zaledwie 8 oczek. O końcowym rezultacie miał przesądzić przebieg ostatnich minut.
  • Na 25,2 sekundy przed końcową syreną Harrell spudował rzut osobisty, na co w odpowiedzi trafił Coffey (114:109). W kolejnej akcji Clippers zdecydowali się na faul faktyczny, by wysłać na linię Kyle’a Kuzmę. Skrzydłowy gospodarzy trafił tylko 1 z 2 prób, co dla podopiecznych Tyronna Lue było doskonałą szansą na zniwelowanie strat. Po wznowieniu gry piłka znalazła się w rękach Kennarda, który trafił za trzy z wysokości środkowego logo (115:112).
  • Poimmo zaledwie 8,2 sekundy na zegarze nie był to jednak koniec emocji. Po przerwie na żądanie Czarodzieje popełnili błąd pięciu sekund i stracili posiadanie. Piłkę po wznowieniu LAC otrzymał Justise Winslow, ale szybko oddał ją Kennardowi. Rezerwowy Clippers zdecydował się na rzut zza łuku, który okazał się celny i doprowadził do remisu 115:115. Co więcej, przy swojej próbie Kennard został sfaulowany przez Bradleya Beala i stanął przed szansą wykończenia akcji 3+1. Obrońca gości nie pomylił się z linii i wyprowadził swój zespół na pierwsze prowadzenie tej nocy. Wizards zabrakło już czasu, by odpowiedzieć.
  • Clippers do zwycięstwa poprowadzili przede wszystkim Amir Coffey (29 punktów, 5 zbiórek) oraz wspominany wielokrotnie Luke Kennard (25 punktów, 8 zbiórek, 6 asyst; 5/8 za trzty). Po 16 oczek dołożyli Terance Mann i Isaiah Hartenstein. Reggie Jackson spędził na parkiecie tylko 16 minut i zdobył jedynie 4 punkty (wskaźnik +/- na poziomie -29).
  • Po stronie Wizards wyróżniali się przede wszystkim Bradley Beal (23 punkty, 9 zbiórek, 6 asyst) i Kyle Kuzma (19 punktów, 12 zbiórek). Po 12 oczek dołożyli Montrezll Harrell, Kentavious Caldwell-Pope oraz Daniel Gafford.

Boston Celtics – Sacramento Kings 128:75

Statystyki na PROBASKET

  • Koszykarze Boston Celtics zanotowali kolejny blowout, wygrywając na własnym parkiecie z Sacramento Kings różnicą aż 53 punktów. Mecz właściwie rozstrzygnął się już w pierwszej kwarcie, którą Celtowie wygrali 25 oczkami (38:13). – Dzieliliśmy się swoim bogactwem – powiedział po meczu Tatum. – Każdy miał swój wkład w to spotkanie. Zdobyliśmy 128 punktów. To była wspaniała noc dla wszystkich – dodał.
  • Najwięcej punktów zdobył właśnie Jayson Tatum, który ostatnio znajduje się w doskonałej formie. Lider Celtics zdobył 36 punktów, 4 zbiórki i 6 asyst, trafiając 14 z 23 rzutów z gry (61%). Gwiazdor ekipy z Beantown trafił też 7 trójek (najwięcej w zespole). Double-double (30 punktów i 10 zbiórek) uzyskał Jaylen Brown, którego skuteczność z gry również była wysoka (11/19, 58%). – Są dwoma filarami i liderami zespołu, a kiedy wychodzą do gry i grają z taką intensywnością, wszyscy wydają podążać ich śladem – powiedział trener Ime Udoka.
  • Podwójną zdobycz zanotował również Robert Williams III (13 punktów i 17 zbiórek). 14 oczek i 8 zbiórek dodał na swoje konto Josh Richardson. Celtics trafili 20 z 45 prób trzypunktowych, co daje znakomitą skuteczność, wynoszącą 44% celnych rzutów.
  • Po stronie Kings tylko jeden zawodnik przekroczył granicę 10 oczek. Był nim Buddy Hield, autor 11 punktów i 5 zbiórek. Reszta zespołu poza Richaunem Holmesem (9 punktów i 9 zbiórek) i Tyresem Haliburtonem (7 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst) rozegrała tragiczne zawody. Najgorzej wypadł jeden z liderów klubu z Sacramento, Harrison Barnes, który trafił zaledwie 1 z 12 rzutów z gry (8%).
  • Boston Celtics (25-25) zajmują obecnie dziewiąte miejsce w konferencji wschodniej. Kolejne spotkanie rozegrają w Atlancie z Jastrzębiami. Mecz odbędzie się w nocy z piątku na sobotę. Natomiast dla Kings była to czwarta porażka z rzędu. Z bilansem 18-31 zajmują 13. miejsce w konferencji zachodniej. Następnym rywalem Sacramento będą również Hawks. Spotkanie odbędzie się już jutro o 1:30 czasu polskiego.

Autor: Mateusz Malinowski

Brooklyn Nets – Los Angeles Lakers 96:106

Statystyki na PROBASKET

  • Jeziorowcy już od pierwszych minut postawili trudne warunki gry nowojorczykom, prowadząc po pierwszych dwunastu minutach ośmioma punktami (25:33). W kolejnej kwarcie podopieczni Franka Vogela zdołali utrzymać przewagę i do przerwy wynosiła ona 9 punktów (53:62).
  • W trzeciej kwarcie po celnych rzutach wolnych Jamesa Hardena na 6:32 Brooklyn Nets zdołali zbliżyć się na dwa punkty (69:71), jednak dzięki serii rzutów trzypunktowych (łącznie 4 trójki) Lakers zdołali odskoczyć na 14 oczek po trzech kwartach (92:78). W ostatniej odsłonie ekipa z LA zdobyła tylko 14 punktów przy 18 gospodarzy, ale nie wpłynęło to na końcowy wynik. Lakers zwyciężyli w tym meczu 10 punktami.
  • Bohaterem spotkania został LeBron James, autor 33 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst. Lider LA trafił 14 z 21 rzutów z gry (67%). 22 punkty, w tym 6 trójek (najwięcej w zespole) uzyskał Malik Monk. 15 punktów i 6 zbiórek dołożył Russell Westbrook, a 13 oczek dodał Carmelo Anthony.
  • Po ponad pięciu tygodniach przerwy do składu Lakers powrócił Anthony Davis. Skrzydłowy Jeziorowców spędził w grze 25 minut, ale zdobył jedynie 8 punktów, 2 zbiórki i 2 asysty. Zdołał zablokować jednak aż cztery rzuty rywali.
  • Po stronie nowojorczyków triple-double zanotował James Harden (33 punkty, 12 zbiórek i 11 asyst). 15 punktów dołożył Patty Mills, zaś 12 DeAndre’ Bembry.
  • Los Angeles Lakers kolejne spotkanie rozegrają w Filadelfii. Przeciwnikiem Jeziorowców będą Sixers, a mecz odbędzie w nocy z czwartku na piątek o 1:30. Natomiast nowojorczycy zagrają już jutro u siebie z Denver Nuggets.

Autor: Mateusz Malinowski

Houston Rockets – San Antonio Spurs 104:134

Statystyki na PROBASKET

  • San Antonio Spurs byli tej nocy zdecydowanie lepszym zespołem. Po trwającej kilka minut wymanie ciosów podopieczni Gregga Popovicha już w pierwszej kwarcie odskoczyli na 11 punktów, a świetnie dysponowani byli wówczas Keldon Johnson i Dejounte Murray. W drugiej odsłonie Houston Rockets wyraźnie poprawili swoją skuteczność za trzy (50%), ale pomimo 8 punktów Alperena Senguna i dwóch trójek Christiana Wooda nie byli w stanie nawiązać kontaktu z rywalem (51:66).
  • Trzecia kwarta to już całkowita dominacja gości. Drew Eubanks zdobył wówczas 10 punktów i 5 zbiórek, Johnson i Murray dołożyli łącznie 17 oczek, a przewaga SAS wzrosła do nawet 33 punktów (72:105). Wzorem pierwszej połowy Rakiety, jako zespół, zdołały poprawić swoją skuteczność w kolejnej odsłonie, ale fatalna podstawa Jalena Greena (1/7 z gry) i Senguna (0/6) uniemożliwiły zmniejszenie rozmiaru porażki.
  • Aż ośmiu zawodników San Antonio Spurs zakończyło mecz z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Na liście tej znaleźli się Dejounte Murray (19 punktów, 10 asyst), Jakob Poeltl (18 punktów, 9 zbiórek), Keldon Johnson (16 pkt), Doug McDermott (15 pkt), Tre Jones (14 pkt), Drew Eubanks (13 punktów, 9 zbiórek), Thaddeus Young oraz Devin Vassell (po 12 pkt).
  • Po stronie Rockets również żaden z zawodników nie przekroczył bariery 20 oczek. Najwięcej skompletował Kevin Porter Jr, który otarł się o double-double z dorobkiem 16 punktów i 9 asyst. Christian Wood dołożył 15 punktów i 7 zbiórek. Po 14 oczek zanotowali Jae’Sean Tate i Alperen Sengun, z kolei Kenyon Martin Jr. dołożył 13 oczek i 8 zbiórek. Drugi wybór minionego draftu – Jalen Green – trafił jedynie 3 z 16 rzutów z gry (7 pkt).

Golden State Warriors – Dallas Mavericks 130:92

Statystyki na PROBASKET

  • Jedno z najciekawiej zapowiadających się spotkań tej nocy już od pierwszych minut stało na wysokim poziomie. Luka Doncić dwoił się i troił, zdobył 13 punktów w pierwszej kwarcie, napędzając przy tym ofensywę swojego zespołu. Po drugiej stronie parkietu świetnie dysponowani byli jednak Stephen Curry oraz Andrew Wiggins i pomimo strzeleckich problemów Klaya Thompsona, Golden State Warriors odskoczyli nawet na 11 punktów (29:18).
  • Dallas Mavericks dobrze weszli w drugą odsłonę i po sześciu z rzędu punktach Tima Hardawaya Jr’a i trafieniu Jalena Brunsona przewaga GSW stopniała do dwóch oczek. Na odpowiedź Wojowników nie trzeba było jednak długo czekać. Przełamał się Klay Thompson, który trafił trzy kolejne trójki i ponownie powiększył prowadzenie swojego zespołu. W międzyczasie po czterech skutecznie wyegzekwowanych osobistych parkiet opuścić musiał Hardaway Jr. Skrzydłowy gości nabawił się urazu i przy pomocy partnera i członka sztabu udał się do szatni. Pomimo jego nieobecności Mavs chcieli wrócić do gry, ale zabrakło im skuteczności, przez co do przerwy Warriors prowadzili 63:51.
  • Podopieczni Steve’a Kerra lepiej rozpoczęli drugą połowę spotkania i powiększyli swoje prowadzenie do 20 oczek. Z dobrej strony pokazali się wówczas Otto Porter Jr. i Andrew Wiggins. Dwa trafienia zza łuku dołożył Jordan Poole i Wojownicy mogli w spokoju pielęgnować swoją przewagę (97:78).
  • W czwartej kwarcie nerwy puściły Kristapsowi Porzingisowi, który po nieudanym przyjęciu i stracie posiadania kopnął piłkę w trybuny. Sędzia nie zawahał się i wyrzucił Łotysza z gry, odsyłając go tym samym do szatni. Warriors prezentowali się natomiast jeszcze lepiej i rozpoczęli ostatnią odsłonę od serii 22:8. Świetny fragment zaliczył Jonathan Kuminga, który popisał się wyjątkową skutecznością (8/9) i efektownym wsadem. Warriors bez żadnych problemów dowieźli prowadzenie do końcowej syreny.
  • Wszyscy zawodnicy GSW zakończyli mecz z dodatnim wskaźnikiem +/-. Najwięcej punktów skompletował Jonathan Kuminga, autor 22 oczek i 5 zbiórek. Stephen Curry miał problemy ze skutecznością zza łuku (2/10) i zdobył ostatecznie 18 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst. Klay Thompson dołożył 15 oczek, a Andrew Wiggins 14. Cenne trafienia z ławki dorzucił Jordan Poole (17 pkt), z kolei inny rezerwowy, Nemancja Bjelica, skompletował double-double w postaci 10 punktów i 10 zebranych piłek.
  • Po stronie gości tylko trzech zawodników zakończyło mecz z dwucyfrową zdobyczą punktową. Luka Doncić w 27 minut zdobył 25 punktów, 8 zbiórek i 3 asysty (7/17 z gry). Jalen Brunson dołożył 11 oczek, a Tim Hardaway Jr. (który spędził na parkiecie tylko 10 minut), dorzucił 10 oczek. Przed wyrzuceniem z gry Kristaps Porzingis zdobył 9 punktów, ale trafił tylko 4 z 15 rzutów z gry, w tym 1 z 7 za trzy. Dla Mavs jest to już druga porażka w trzech ostatnich meczach.

Portland Trail Blazers – Minnesota Timberwolves 107:109

Statystyki na PROBASKET

  • Po wyrównanej pierwszej odsłonie Portland Trail Blazers zdołali odskoczyć nieco z wynikiem, głównie za sprawą serii trafień Bena McLemore’a, Dennisa Smitha Jr’a i Nassira Little. Minnesota Timberwolves odpowiedzieli punktami świetnie dysponowanego Anthony’ego Edwardsa, ale przed przerwą gospodarze raz jeszcze wypracowali sobie skromną przewagę (63:55).
  • Blazers rozpoczęli trzecią odsłonę z wysokiego „C”, ale do głosu szybko doszły Wilki. Jarred Vanderbilt i Karl-Anthony Towns wsparli wiodącego prym Edwardsa, dzięki czemu przewaga gospodarzy topniała z minuty na minutę. Trafienia Trendona Watforda i McLemore’a nie wystarczyły, by zatrzymać rozpędzonych Timberwolves, którzy jeszcze przezd czwartą „ćwiartką” odzyskali prowadzenie (82:84).
  • Trwająca kilka minut wymiana ciosów w ostatniej kwarcie mogła sugerować wyrównaną końcówkę. Przyjezdni z Minneapolis mieli jednak inne plany. Seria 10:1 autorstwa Edwardsa, Townsa i D’Angelo Russella zapewniła Timberwolves 11-punktowe prowadzenie. Broni nie składał jednak CJ McCollum, który najpierw trafił zza łuku, a potem asystował przy trafieniu Jusufa Nurkicia (102:106). W kolejnej akcji Blazers zza łuku spudłował Robert Covington, ale nieskuteczni byli też goście. Po chwili na linii stanął Norman Powell, który wykorzystał oba osobiste. Na 17,7 sekundy przed syreną jeden celny osobisty dołożył Russell, ale fantastyczna trójka McColluma doprowadziła do remisu 107:107.
  • Goście mieli 10,2 sekundy na rozegranie ostatniej akcji. Odpowiedzialność spadła na barki D’Angelo Russella, który minął Anfernee Simonsa i zdołał oddać rzut. Obrońca Blazers zablokował próbę rywala, ale dopiero po odbiciu piłki od tablicy, przez co punkty zostały zaliczone. Simons zdołał jeszcze oddać rzut za trzy, ale był on nieskuteczny.
  • Fantastyczy mecz rozegrał Anthony Edwards, który w końcowym rozrachunku skompletował 40 punktów, 9 zbiórek, 3 przechwyty i 3 bloki. Efektowne double-double w postaci 17 punktów i 17 zbiórek, a do tego 4 bloki dołożył Karl-Anthony Towns. D’Angelo Russell rzucił 22 oczka. Podwójną zdobycz na swoje konto zapisał także Jarred Vanderbilt (13 punktów, 13 zbiórek).
  • W szeregach gospodarzy wyróżnili się przede wszystkim Jusuf Nurkić (20 punktów, 13 zbiórek), Nasir Little (20 punktów, 8 zbiórek), Anfernee Simons (17 punktów, 7 asyst) i CJ McCollum (15 pkt). Ben McLemore dołożyl 9 oczek z ławki.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    5 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments