Kiedy nadszedł Trade Deadline jednym z najgłośniejszych nazwisk, które miało zmienić barwy klubowe był Lonzo Ball. Ostatecznie do żadnej transakcji z udziałem rozgrywającego nie doszło, a on sam cieszy się, że został w New Orleans Pelicans.
Ball jest aktualnie w ostatnim roku swojej debiutanckiej umowy i w lecie zostanie zastrzeżonym wolnym agentem. Jeszcze przed zamknięciem okienka na dokonywanie transferów Ball musiał odpuścić dwa spotkania z uwagi na bóle w prawym biodrze. To tylko dolało paliwa do ognia spekulacji na temat tego, że Lonzo nie zagra już więcej dla Pelicans.
– Na pewno miałem to z tyłu głowy. Byłem przygotowany na wszystko, wiem, że wykonano sporo telefonów. Jednak stało się to, co miało się stać, jestem tu, gdzie powinienem być – przyznał Zo. Jednocześnie rozgrywający twierdzi, że czuje się w Luizjania naprawdę szczęśliwy. – Jest mi tutaj dobrze. Uwielbiam grać z Zionem Williamsonem i Brandonem Ingramem. Mamy bardzo dużo młodych graczy, możemy być bardzo dobrzy w przyszłości – Ball.
Rozgrywający opuścił ostatnie pięć meczów swojej ekipy, ale w dalszym ciągu nie wie, kiedy wróci na parkiet. Na razie odbywa tylko treningi kondycyjne. Trener Pels – Stan Van Gundy – powiedział, że Lonzo poddawał kilka rzutów, ale nie uczestniczył w ćwiczeniach zespołowych. – Nie jest to nic poważnego, ale nie chcę grać z dyskomfortem. Chcę być pewny, że wracając do gry będę czuł się optymalnie. Jak tylko to nastąpi, udowodnię, że potrafię grać na wysokim poziomie – dodał Ball.
23-latek powiedział również, że skupia się na tym co teraz, a tym, gdzie będzie grał w przyszłym sezonie zajmie się dopiero po zakończeniu trwających rozgrywek. – Skupiam się na jak najszybszym powrocie na parkiet i awansie do play-offów. To wszystko czym się martwię. O lecie będę myślał, gdy nadejdzie na to pora. Teraz chcę tylko wrócić na parkiet i grać – zakończył Ball.
Wspieraj PROBASKET
