Mikołaj przyniósł nam w prezencie kilka fajnych pojedynków, w tym telewizyjny mecz Anwilu z Turowem, który zakończył się serią celnych rzutów rodem z koszykówki zza wielkiej wody. Trochę NBA również mieliśmy w Koszalinie tylko w tym negatywnym wydaniu, gdzie Jackson popełnił błąd wynikający z różnicy przepisów NBA-FIBA, który kosztował radomian szansę na wygranie meczu…. Pamiętajcie by słuchać sędziów na co rocznym przedsezonowym spotkaniu. Ponadto, Dardan Berisha „wyzwał na solo” Polski Cukier Toruń…i poległ (ale w jakim stylu ). Torunianie odjeżdżają od reszty stawki i notują perfekcyjny bilans. King Szczecin wygrywa po bardzo dobrym meczu z Asseco Gdynia. Kończmy wstęp, bo trochę się działo… podsumowanie 10 kolejki czas start.

Asseco Gdynia- BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski 68-76

Stalówka po początkowych zawirowaniach trenersko-zawodniczych złapała właściwy kurs. Sezon zaczęli od trzech porażek w fatalnym stylu, w których ciężko było zobaczyć określoną i konsekwentną rotację oraz rozdzielenie zadań zawodników , a na dodatek z dziurą pod koszem i słabo spisującym się Marvinem Jeffersonem. Od czasu przyjścia do klubu trenera Rajkovića wyniki, a przede wszystkim gra uległy znacznej poprawie. W Gdyni odnieśli trzecią wygraną z rzędu i pomału włączają się do walki o play-off. Wydatnie w tym pomaga dołożenie do drużyny znacznej ilości centymetrów, kilogramów i siły w postaci Tomaszka i King’a. Przed ich przyjściem miałem wrażenie, że drużyna z Ostrowa Wielkopolskiego jest „soft” w strefie podkoszowej i brakuje jej typowych obrońców obręczy i gości co swoimi rozmiarami będą zajmowali miejsce bliżej kosza ograniczając przestrzeń rywalom. Trener Rajković podjął kilka tych decyzji, których „złapanie rytmu” wymagało. W szczególności o dokonanie wyboru pierwszego rozgrywającego i znalezienie w miarę spójnej rotacji graczy. „Stalówka” dysponuje, aż 11 pełnoprawnymi graczami rotacji, więc częste mieszanie minutami i wrzucaniem raz jednego gracza w duże minuty, a następnie kolejnego nie pozwoli na znalezienie odpowiedniego stylu i pewności drużynie. Od trzech kolejek możemy zaobserwować ustabilizowanie rotacji i ustawień. Gdzieś tam już rośnie ich tożsamość defensywna oraz styl ataku. Z jednej strony to co jest zaletą może okazać się największym problemem… Przy ograniczeniu ról może stanowić wyzwanie utrzymanie atmosfery i wspólnego celu drużyny.

W meczu z Asseco zespół gości większą część meczu był na kilkupunktowym prowadzeniu. W początkowych fragmentach decydującej kwarty gospodarze zbliżali się do „Stalówki”, ale doświadczone trio Johnson-Szewczyk-King trzymało rękę na pulsie i odpowiadało na każdy zryw gdynian. Ostrowianie wykorzystali te strefy gry, w których mają przewagę nad większością ligi, czyli potencjał w walce na tablicach. Trener Frasunkiewicz lubi używać niższych ustawień nawet ze Szczotką na centrze, ale przy sile jaką dysponują goście bliżej kosza nie było to wskazane. Podopieczni Rajkovića świetnie wykorzystali przewagę na tablicach zbierając, aż 17 piłek w ataku i zamieniając to na 17 pkt. W szczególności było to możliwe, gdy na boisku nie było Mikołaja Witlińskiego, który miał problemy z faulami (spadł za 5 przewinień). Podjął on rękawicę i w 19 minut na boisku uzbierał double-double z 14 pkt. i 11 zb. Krzysztof Szubarga zagrał kolejny dobry mecz kończąc z największą zdobyczą punktową w meczu- 19 (też 5 strat przy tylko 3 as.).

W wygranej ekipie wyróżnić należy zdobywcę double-double Szymona Szewczyka z 12 pkt. i 10 zb. Dobrze spisywał się również Shawn King, który rzucił 12 pkt. zebrał 4 piłki i odnotował 2 przech. i 1 bl.

MVP spotkania: po raz kolejny Aaron Johnson, choć z ciężkim sercem przyznałem mu to wyróżnienie patrząc na statystykę strat, w której jest ich, aż 5, ale też 16 pkt. i 5 as. przy 58% z gry.

[ot-video][/ot-video]

Polfarmex Kutno- Polski Cukier Toruń 73-81

Berisha show, 40 minut dla koneserów koszykówki i 10 minut emocji to mniej więcej streszczenie meczu. 61 pkt. gości z Torunia w regulaminowym czasie gry to najmniejsza ich zdobycz w tym sezonie. Dla gospodarzy była to piąta kolejna porażka i oficjalnie można powiedzieć, iż pożar na pokładzie jest bliski. Odnosząc się do pewnego znanego wszem i wobec dowcipu: jeszcze nie czas by zakładać brązowe spodnie, ale zespół z Kutna potrzebuje nowego tchnienia, impulsu. Przy budowaniu składu trener Krysiewicz zakładał, iż liderem drużyny będzie Dardan Berisha i zgodnie z jego predyspozycjami dostał carte blanche na rzucanie. Dardan oddaje średnio najwięcej w lidze, bo aż 15.4 rzutu w meczu i prowadzi przed Brandonem Brown’em o 1.3 rzutu i o 2 rzuty od następnego Nelsona. Niestety dla Polfarmexu, ich lider umieszcza w koszu tylko 36% rzutów z gry. Jest on drugim najlepiej punktującym zawodnikiem ligi z wynikiem 17.3 pkt., ale prowadzący Chris Czerapowicz oddaje 13 rzutów w meczu na skuteczności 47%. Nie twierdzę, że Dardan powinien osiągnąć tak elitarny wynik jak na strzelca z dystansu, ale powinien nawiązać do swojego ostatniego sezonu w Polsce – 41%. Myślę, że poziomem przyzwoitości dla „shootera” to jest 40%. Bardzo mocno rzutuje na jego procencie z gry oddawanie prawie 9 rzutów za trzy w meczu przy skuteczności 31%. Nie wyciągam jednoznacznych wniosków, bo problem nie leży tyle w samym graczu, co w setach, które nie potrafią otworzyć gry dla Dardana. Obrońcy rywala często są przygotowane na ruch w ataku kutnian, a w ich składzie brakuje innych zawodników, którzy wejdą w buty lidera (chociaż na kilka momentów w meczu) i pozwolą na przesunięcie się defensywy od Berishy. Nie wiem co planują w Kutnie, ale w szczególności przy kontuzji Grochowskiego, brakuje w składzie Polfarmexu zawodników mogących wykreować pozycje koledze z drużyny lub samemu zagrać jeden na jednego. Dardan czuje rolę lidera i czasami sam próbuje zrobić coś z niczego grając przeciwko całej obronie rywali. Tak jak to miało miejsce w meczu z Toruniem czego efektem było oddanie 34.7% rzutów drużyny przez Berishe (25 rzutów z 72 drużyny), ale to o czym piszę powyżej pogłębia obraz statystyki, w której 11 celnych rzutów z gry Dardana stanowiło, aż 52% celnych rzutów drużyny!!! Wyjąwszy go ze składu gospodarzy uzyskujemy tylko 21% celnych z gry. Strasznie nie lubię wskazywać jako lekarstwa do poprawy postawy drużyny pozyskanie obcokrajowca, ale w tym wypadku innej nawet nie miałby Wujek Dobra Rada z filmu „Miś”. Problem został popełniony przy budowie składu, tyle w temacie.

Hero-ball w wykonaniu lidera Polfarmexu był bliski powodzenia, ale Polski Cukier po raz kolejny wygrał mecz dwoma elementami: defensywą oraz atakowaniem kosza. Są do bólu konsekwencji w realizowaniu założeń, ale nie nazwę tego nudą. Ponad połowę punktów (42) zdobyli ze strefy podkoszowej. Szeroki skład gości również dołożył cegiełkę do zwycięstwa wygrywając z ławką gospodarzy 37-12.

W ekipie gospodarzy niespotykaną linijką popisał się Mateusz Bartosz zdobywając 7 pkt., 19 zb., 8 as. Kamyczek do ogródka- 3/15 z gry i 0/2 z wolnych.

Po stronie gości najlepszym strzelcem był Obie Trotter autor 17 pkt. Wspierał go Kyle Weaver, który mając problemy rzutowe (3/10 z gry) uzyskał 11 pkt., 6 zb., 3 as., 4 bl.

W ramach ciekawostki dodam, iż pomimo 50 minut meczu i stykowego pojedynku to gospodarze byli na prowadzeniu jedynie przez 21 sekund.

MVP spotkania: do tej pory nie zdarzyło mi się wybrać zawodnika meczu z przegranej drużyny, ale to jak Dardan Berisha zdominował mecz jest godne wyróżnienia i „osłodzenia” sytuacji drużyny z Kutna. Zdobycie 38 pkt. musi zostać docenione. W pojedynkę ciągnął Polfarmex przeciwko najlepszej defensywie ligi co podnosi wartość tych 38 oczek.

MKS Dąbrowa Górnicza- Polpharma Starogard Gdański 78-66

W hali Centrum widzieliśmy dwie zupełne inne połowy w wykonaniu obu ekip. W pierwszej połowie, w szczególności w pierwszych 10 minutach meczu, mieliśmy ładny ofensywny mecz trzymany w bardzo dobrym tempie z ciekawym „flow” gry. Niestety czym dalej w las tym rytm się zatracał, a coraz więcej było fizycznych starć na granicy faulu, mocnych, a wręcz brutalnych zagrań i masy pretensji do sędziów. Problemy z grą Polpharmy są pokłosiem problemów wychowawczych dwójki ważnych ogniw- Miles’a i Hicks’a. To już zakrawa o recydywę, a pominę „rzut kibica” w stronę sędziego…. Zajmijmy się tym co jest ciekawsze, czyli koszykówką.

W pierwszej kwarty przecierałem oczy ze zdziwienia jak dobre widowisko stworzyły obie ekipy. Sporo efektownych zagrań i szybkich przerzutów z mocnej na słabą stronę. Dąbrowianie korzystali z braku Urosa Mirkovića i problemów z obroną na obwodzie Sajusa, który dobrze broni w strefie podkoszowej, ale wyciągnięty na obwód zupełnie się gubi. Świetne pierwsze 10 minut zaliczył Jakub Schenk, który zdobył w tym czasie 8 pkt. kończąc kwartę celnym rzutem z 9 metrów.

Druga kwarta to już zdecydowanie mocniejszy nacisk obrońców MKS na kozłującego rywali i większe problemy z organizacją gry i dojściem do czystej pozycji. Polpharma próbowała odpowiedzieć tym samym i tempo wyraźnie spadło. Po zmianie stron widzieliśmy już typowy mecz walki, w którym Starogardzianie próbowali wyszarpać wygraną, ale MKS głównie za sprawą Kerrona Johnsona i Bartłomieja Wołoszyna utrzymywali bezpieczne prowadzenie. Przed meczem wydawało się, że brak w składzie gospodarzy klasycznego centra (kontuzja Parzeńskiego i rozstanie się z Gray’em) mogą wykorzystać przejezdni angażując w grę Sajusa, ale to dzięki grze na centrze klasycznymi silnymi skrzydłowymi- Kowalenko i Wilson- przewagę uzyskiwał MKS. Wspomniana dwójka oraz Przemysław Szymański lubią atakować kosz przodem do kosza lub z dalszej odległości co robili za każdym razem, gdy przed sobą widzieli litewskiego centra- Martynasa Sajusa. Do tego intensywna obrona często „łamała” możliwość Polpharmy na zagranie do swojego podkoszowego.

Po przerwie grę gości trzymał Flieger, który zdobył 16 pkt. w meczu (13 w drugiej połowie). Paliukenas zanotował 15 pkt. 3 as. i 3 przech., ale też 8 strat. Wspomniany Sajus uzyskał trzecie double-double w sezonie kończąc z 12 pkt. i 10 zb.

Świetnie grał Kerron Johnson, który do 21 pkt. dołożył 4 zb. 4 as. i 3 przech. Dobry mecz zagrało trio skrzydłowych Jeremiah Wilson (10 pkt., 6 zb.), Witalji Kowalenko (12 pkt.) i Przemysław Szymański (10 pkt.).

MVP spotkania: na hali bezpośrednio po meczu wybrany został Kerron Johnson, ale dla mnie zdecydowanie nim był Bartłomiej Wołoszyn, który na boisku robił wszystko. Bronił, rzucał, zbierał, podawał, a do tego nie potrzebował dużej ilości piłki w swoich rękach. Większość jego posiadań kończyła się czymś dobrym dla gospodarzy Świetne statystyki: 20 pkt., 5 zb., 4 as., 3 przech.

[ot-video][/ot-video]

Energa Czarni Słupsk- Trefl Sopot 89-58

Trefl w ostatnim meczu na wyjeździe został rozgromiony przez dąbrowski MKS. Tym razem dokonali tego zawodnicy Czarnych Słupsk. Pierwsza kwarta nie zwiastowała takiego obrotu sprawy, ale 2 i 3 ćwiartkę goście przegrali 46-17.

W dalszym ciągu widać w grze sopocian problem z rozegraniem. Anthony Ireland często wyprowadza piłkę, ale to klasyczny rzucający uwięziony w ciele rozgrywającego. Problem miał rozwiązać Pedja Stamenković. Niestety dla kibiców Trefla jest on w tragicznej formie i ostatnie swoje punkty w PLK zdobył 12 listopada w meczu z Siarką. Nie ten poziom… Stąd też oferta dla Roberta Skibniewskiego, który miał ugasić palący problem na rozegraniu, ale wybrał ofertę ze Szczecina. Trefl trafił tylko 17 rzutów z gry w meczu, z czego 10 było asystowanych…co na pierwszy rzut oka jest małą ilością, ale w sezonie są najgorzej podającą drużyną w lidze. Średnio właśnie 10.5 asysty przy 23 celnych rzutach z gry- tylko 43% celnych rzutów następuje po bezpośrednim podaniu kolegi. Dla porównania dodam, iż sam najlepszy podający ligi Russell Robinson notuje 7.7 asysty w meczu. Z początku sezonu byłem nastawiony na postawienie jako Robin Hooda ligi właśnie na sopocki Trefl z uwagi na wszechstronność podkoszowych mogących grozić rzutem za trzy i minięciem z „góry”, ale dopóki nie będzie w ich składzie konkretnego rozgrywającego to nie ma co liczyć na wygrywanie z czołówką ligi.

Czarni zagrali poprawny mecz, a wygrali go blisko 30 pkt. Dobra dyspozycja rzutowa i z 33 celnych rzutów z gry, aż 66% było asystowanych. Generał Blassingame rozdał 7 asyst i zdobył 11 pkt. Zespół gospodarzy świetnie wykorzystywał bardzo dobrą grę w obronie i przejście z niej do ataku zdobywając 26 pkt. po 18 stratach gości. Trefl tylko 11 pkt. po 17 stratach- kolejny raz zawodzi organizacja ataku i brak klasycznej jedynki. W defensywie prym wiódł Chavaughn Lewis, który przechwycił 5 piłek, a do tego dołożył 6 zb. i 12 pkt.

Najlepiej punktującym w barwach Trefla był Anthony Ireland autor 16 pkt. Nikoli Markovićowi zabrakło 1 pkt. do double-double (9 pkt., 10 zb. i 4 przech.).

MVP spotkania: Marcus Ginyard- w niecałe 24 minuty na boisku zdobył 19 pkt., 9 zb. i 3 as. nie popełniając straty i rzucając ze skutecznością 70%. Oby więcej takich spotkania w jego wykonaniu. Potencjał ku temu jest.

[ot-video][/ot-video]

Miasto Szkła Krosno- Siarka Tarnobrzeg 83-75

Po dwóch porażkach z rzędu beniaminek z Krosna wygrał na własnym parkiecie z ostatnią drużyną z Tarnobrzegu. Trzy pierwsze kwarty padły łupem gospodarzy i przed ostatnią ćwiartką bezpiecznie prowadzili 14 punktami, których goście nie byli w stanie odrobić. Kibice zgromadzeni w hali mogli być spokojni o wynik ponieważ Siarka tylko na 19 sekund w meczu wyszli na prowadzenie, a do zwycięstwa prowadzili ich Czerapowicz z Madoxxem. Obaj byli nie do zatrzymania dla obrońców rywali. Kareem Madoxx był praktycznie bezbłędny, a Chris Czerapowicz (24 pkt., 5 zb., 9/16 z gry) dręczył obrońców kolejnymi celnymi trójkami- trafił ich 4 na 8 prób, a reszta drużyny trafiła 2 na 9 prób.

Siarka po zmianach kadrowych, w efekcie których dołączyli Zane Knowles i Travis Releford prezentuje się znacznie lepiej, ale tylko 3 Polaków w stałej rotacji to zdecydowanie za mało. Trener Pyszniak czeka na powrót Jakuba Patoki, który mógłby odciążyć minuty polskiej rotacji. Świetnie w takim stanie rzeczy odnajduje się Krzysztof Jakóbczyk, który zaliczył już 9 mecz w sezonie z dorobkiem powyżej 10 pkt.- 18 pkt. z 7 rzutów (85%). Na wyróżnienie w drużynie z Podkarpacia zasługuje duet Brown- Knowles. Pierwszy z nich może się pochwalić 16 pkt., 4 zb., 7 as., 4 przech., a podkoszowy Zane Knowles zdobył 23 pkt. i 14 zb., ale tylko 5/10 z linii rzutów wolnych.

MVP spotkania: Kareem Maddox „zjadł” rywali po obu stronach parkietu. 24 pkt. (10/13 z gry), 10 zb., 2 as., 3 przech., 2 bl., 0 str. eval 35.

[ot-video][/ot-video]

TBV Start Lublin- Stelmet BC Zielona Góra 63-85

Ciężko jest oceniać lublinian pod dowództwem nowego trenera Dedka za starcie z Mistrzem Polski, który dysponuje bardzo mocnym i szerokim składem. Z wyciąganiem wniosku z gry lublinian trzeba się wstrzymać jeszcze przez kilka kolejek. Musimy dać czas trenerowi na wprowadzenie własnych rozwiązań taktycznych, przygotowania zespołu itd. Nie ułatwia mu tego zadania fakt, iż zespół został zbudowany przez innego trenera. Ale taki zawód trenera. Trzeba sobie czasem radzić w zastanej rzeczywistości.

Ocenianie Stelmetu po grze z mającym własne problemy Startem też nie będzie miarodajny. Większe wnioski można wyciągać z meczów Ligi Mistrzów, ale jesteśmy przy meczu w Lublinie.

Obie drużyny z dobrą skutecznością rzucały za trzy w sumie lokując w koszu 22 rzuty zza łuku (13 Stelmet, 9 Lublin). Z tą różnicą, że goście czym bliżej kosza to poprawiali skuteczność (45% za trzy, 59% za dwa), a gospodarze wręcz odwrotnie (jedynie 39% za dwa). Podkoszowi Stelemetu Vaughn i Dragicević złożyli się razem na skuteczność 9/13 za dwa, a do tego wykonali świetną pracę na liderze gospodarzy Petersonie, który po raz pierwszy w sezonie nie przekroczył 10 pkt. (8 pkt., 7 zb.). Również obrona zielonogórzan potrafiła wygenerować 16 strat lublinian z czego zdobyli 19 pkt.

Po stronie gospodarzy najlepszym zawodnikiem był Stefan Balmazović, który zdobył 19 pkt. z 15 rzutów i zebrał 7 piłek.

Trener Gronek pozwolił zagrać podobne minuty całemu składowi. Najdłużej – 25 minut- na boisku przebywał Karol Gruszecki, który w tym czasie uzbierał 13 pkt. Armani Moore miał najwyższy wskaźnik eval po stronie Stelmetu- 16 tylko z 6 pkt.

MVP spotkania: Przemysław Zamojski – 16 pkt. 4/7 za trzy w 19 minut na boisku.

[ot-video][/ot-video]

AZS Koszalin- ROSA Radom 63-62

W jakimś stopniu można uznać wygraną AZS-u nad radomską Rosą jako sensację, ale poziom jaki w ostatnich tygodniach prezentują obie drużyny jest bardzo słaby. Nie chce powiedzieć fatalny, bo gdzieś za rogiem czai się ktoś by powiedzieć mi wiekopomne „fatalny to ty jesteś”. Albo czasami się mawia o takich meczach chcąc ominąć określeń pejoratywnych, że mecz był dla „koneserów”. Zatem koneserzy mogli zobaczyć tylko 38% celnych rzutów z gry oddanych przez obie drużyny, 31 strat i tylko 6 celnych rzutów za trzy w meczu.

Zadziwiający jest fakt, że Rosa była bliska wygranej pomimo trafienia tylko 1 rzutu za trzy w meczu i skuteczności nie przekraczającej 50% w rzutach za dwa. Rosa Radom mająca co najmniej 4-5 dobrych strzelców dystansowych trafiła tylko 1 rzut na 15 prób. 1 na 15! Ciężki orzech do zgryzienia ma trener Kamiński…

W czwartej kwarcie doszło do emocjonującej końcówki. Tylko w tym wypadku był to festiwal błędów i komicznych sytuacji. Przy wyniku 63:62 goście mogli przechylić szalę na swoją stronę, ale ani rzut Bella, ale co grosza łatwy rzut Jacksona nie znalazł drogi do kosza. Piłkę po jego rzucie zebrał Remon Nelson, który postanowił zyskać na czasie i uciekał przed próbującymi przerwać akcję Radominami . Tak uciekał, że bezmyślnie wbił się w „pomalowane” i wyrzucił piłkę w aut. Po czasie dla trenera Kamińskiego akcję podjął Callahan, który ją…. stracił. Kolejny czas tym razem dla trenera gospodarzy. Piłka została przeniesiona na połowę Rosy, ale zagrywka zza linii bocznej AZS-u okazała się nieskuteczna i obrona odcięła wszystkie opcje wprowadzenia piłki z auty. Widząc to Jakub Zalewski wyrzucił piłkę na połowę, a następnie dopadł do niej Jackson, który natychmiastowo powinien zainicjować akcję Rosy. Ten jednak postanowił wziąć czas na żądanie…. Problem jest taki, że AZS to nie Miami Heat, a Rosa to nie Cleveland Cavaliers i tutaj zawodnik nie może wziąć „czasu”. Ten błąd zakończył mecz. Ciężko jest skomentować takie zagranie zawodnika, który ma doświadczenie europejskie. Widziałem w tym sezonie próby wzięcia czasu w czasie gry, ale zawsze byli to „rookie” na parkietach europejskich, a Darnell ma już doświadczenie z gry na Starym Kontynencie. Jedno wiem: nie chciałbym być na jego miejscu w szatni po takim meczu. Nagroda im. Monthy Pythona wedruje w jego ręce.

Najlepszym strzelcem gości był Jordan Callahan, który zdobył 20 pkt. i 2 przech. Dla gospodarzy wszechstronną linijką popisał się Kenny Manigault 7 pkt., 6 zb., 4 as., 4 przech. 12 pkt dołożył Jakub Zalewski, a Darrell Harris zebrał 10 piłek i rzucił 7 pkt.

MVP spotkania: Remon Nelson – pomimo straty, która mogła mieć opłakane skutki to był „ojcem” zwycięstwa gospodarzy rzucając najwięcej w meczu 21 pkt., a nadto dodając 6 zb., 4 as., 5 przech.

Aniwl Włocławek- PGE Turów Zgorzelec 65-72

W prestiżowym pojedynku dwóch kandydatów do medali lepszym okazali się goście ze Zgorzelca. Jak można było oczekiwać kibice zgromadzeni w hali i przed telewizorami zobaczyli bardzo dobry pojedynek, w którym emocji nie brakowało do ostatnich minut. Gdy na zegarze pozostało 3 min. do końca meczu Tyler Haws rzutem za dwa wyprowadził gospodarzy na 8 punktowe prowadzenie. W kolejnych trzech akcjach zgorzelczanie zdobyli, aż 8 pkt. i doprowadzili do wyrównania. Następnie poszli za ciosem i Michalak z Bochnem trafili po trójce, a Tweety Carter doprowadził do bezpiecznej ośmiopunktowej przewagi. Morderczą końcówką popisali się podopieczni trenera Fischera trafiając ostatnie 6 rzutów z gry w meczu, w tym 4 rzuty zza linii trzech punktów. Turów w końcówce wyrwał mecz skutecznością w rzutach za trzy. Są jedyną drużyną w lidze, która średnio trafia ponad 40% rzutów zza łuku. Po pozyskaniu Urosa Nikolića wydaje się, że Turów ma pełny i gotowy skład do walki na przestrzeni całego sezonu. Żaden z zawodników nie gra ponad 30 minut w meczu co wydaje się kluczem do utrzymania formy i zachowania paliwa na decydujące mecze play-offs. Najwięcej na boisku przebywa Kirk Archibeque – ponad 27 minut średnio i tylko dwóch zawodników powyżej 25 minut. Anwil Włocławek również wygląda pod tym względem bardzo dobrze, ale po rozstaniu się z Robertem Skibniewskim, a do czasu pozyskania zawodnika w jego miejsce, obwód będzie bardziej obciążony minutami.

Anwil był prowadzony przez Josipa Sobina, który zanotował double-double z 19 pkt. z 10 rzutów z gry i 10 zb. Michał Chyliński wrócił na właściwe tory rzutowe i trafił 5 z 9 rzutów, w tym 4 na 7 za trzy (reszta drużyny 2/15 za trzy).

Wśród zwycięskiej ekipy najwięcej- 18 punktów zdobył Michał Michalak, w tym arcyważna trójka w ostatnich minutach meczu. Wyróżnić należy Bartosza Bochno zdobywcę 12 pkt. Kirk Archibeque zdobył 11 pkt. i 9 zb., ale przegrał pojedynek na pozycji z Josipem Sobinem.

MVP spotkania: Denis Ikovlev – 13 pkt., 3 zb., 5 as.

[ot-video][/ot-video]

Asseco Gdynia-King Szczecin 75-84

To już trzecia porażka pod rząd i można mówić o zadyszce drużyny Asseco. Za to trenerowi Łukomskiemu spadł kamień z serca, gdyż zanotowali drugą wygraną z rzędu po sensacji jaką była porażka z Siarką Tarnobrzeg. Wydaje się, że drużyna ze Szczecina wraca na obraną przed sezonem drogę ofensywnej koszykówki. W ostatnich tygodniach mieli problem z organizacją ataku i egzekwowaniem setów, ale pozyskanie Roberta Skibniewskiego powinno im zdecydowanie ułatwić, a w szczególności pozwoli odciążyć Russella Robinsona, który przebywa średnio na boisku ponad 4 minuty więcej niż kolejny zawodnik Kinga. W jego przypadku jest to średnia 31:26 min., a drugi Brown 27:24. Kluczem dla trenera Łukomskiego na dalszą cześć sezonu jest ograniczenie minut Robinsona tak, aby nie zaszkodzić organizacji gry. Robert Skibniewski może być tym czynnikiem, który znacznie to ułatwi. We wszystkich meczach, w których King Szczecin ograniczył straty do 10 lub mniej to wychodził zwycięsko, a w sezonie notują 13.4 straty w meczu. Goście ograniczyli straty, a do tego wymusili, aż 17 strat Asseco, po których zdobyli 21 pkt., przy 5 pkt. gospodarzy po ich stratach.

W meczu obie ekipy ustrzelały 22 celne rzuty za trzy, co stanowiło 43% celnych wszystkich rzutów z gry. Asseco oddało więcej rzutów zza łuku niż rywale, ale ich skuteczność zatrzymała się na 32% przy 44% ekipy ze Szczecina.

Asseco mogło liczyć na Marcela Ponitkę, który był najlepszym strzelcem gospodarzy zdobywając 15 pkt. Lider Krzysztof Szubarga zagrał słabszy mecz tracąc 6 piłek, ale zdobył 11 pkt., 6 zb., 4 as. Przemysław Żołnierewicz zdobył 10 pkt., 5 zb., 3 as.

W ekipie trenera Łukomskiego dobrze zaprezentował się Taylor Brown uzyskując 15 pkt., 9 zb., 3 as. Świeżo pozyskany Robert Skibniewski zanotował 9 pkt., 3 zb., 4 as.

MVP spotkania: zdecydowanie najlepszy zawodnik King Szczecina w meczu jak i w całym sezonie. Najlepszy podający ligi- Russell Robinson. 22 pkt., 6 as., 3 przech.

Tekst: Paweł Doniec

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    Inline Feedbacks
    View all comments