98,3 punktu na 100 posiadań piłki – na tyle pozwalają swoim przeciwnikom Boston Celtics. W tej kategorii i w kilku innych są najlepszą defensywą w lidze. W tym elemencie się nie zmieniają. Problemem jest jednak ofensywa, w której na razie niewiele się zazębia.

Przed sezonem zapowiadano, że Boston jest jedyną drużyną, która może zagrozić Golden State Warriors. Ekipa z Massachusetts ma młody, energiczny i poukładany skład. Już w poprzednim sezonie Celtics postawili się Cavs, przegrywając dopiero w siódmym meczu. Teraz doszli jeszcze zdrowi: Kyrie Irving i Gordon Hayward, więc tylko miało być lepiej.

Rzeczywistość zweryfikowała jednak mocarstwowe plany Celtów. Choć Jaylen Brown ciągle wierzy, że wygra 5 tytułów przed 28.rokiem życia, trudno być aż takim optymistą. Owszem, dopiero ⅛ sezonu zasadniczego za nami, ale pierwsze wnioski już można wyciągać.

Nie tylko obroną żyje człowiek

Bilans 6-4 chluby 17-krotnym mistrzom ligi nie przynosi. Po nierównym początku, wydawało się, że Celtics wreszcie złapali dobry rytm, wygrywając cztery kolejne mecze. Następnie przyszły znów dwie porażki, które uwidoczniły kilka problemów bostońskiej ekipy.

„Przed nami długi sezon. Naprawdę długi. Ja staram się cieszyć grą, jak tylko potrafię, nawet wtedy, gdy coś mi doskwiera, czy gdy mojej drużynie nie idzie najlepiej. Na początku sezonu mówiłem, że ten rok będzie wyzwaniem. Musisz zwyczajnie to ogarnąć i stawiać sobie wielkie cele.”

powiedział Kyrie Irving, rozgrywający Bostonu.

Irving nie mówi jednak, co jest powodem tak przeciętnego początku jego drużyny. Ofensywa Celtics ma wiele broni. Jayson Tatum rok temu potrafił na swoich barkach trzymać atak. Jaylen Brown jest uzdolnionym strzelcem, którego stać na średnią 20 punktów na mecz. Irving przez lata udowadniał, że jest jednym z czterech, pięciu zawodników nie do zatrzymania w lidze. Nawet Hayward przed fatalną kontuzją potrafił zdobywać po 20 punktów co noc.

25.miejsce – tę lokatę zajmuje ofensywa Boston Celtics w lidze. Jak to możliwe, mając do dyspozycji takich zawodników?

Problem z wejściem pod kosz

Koszykówka to dość prosty sport. Musisz trafiać piłką do kosza. Im zwiększysz prawdopodobieństwo na udany rzut, tym twoja robota będzie łatwiejsza. Teraz doszła jeszcze sprawa rzutów za trzy, które są bardziej opłacalne, niż te za dwa (prosta matematyka 3>2). Z próbami rzutów zza łuku drużyna z Bostonu nie ma jednak problemu. Ekipa Brada Stevensa jest trzecia w lidze (za Bucks i Rockets), jeśli chodzi o próby rzutów za trzy.

Problemem jest gra w pomalowanym. Odkąd Stephen Curry zmienił NBA swoimi trójkami, liga zrezygnowała z rzutów z półdystansu. Najłatwiejszą drogą więc na zdobycie punktów jest wejście pod kosz i zakończenie akcji lay-upem lub wsadem. Boston jest w tej kategorii ostatnią drużyną w lidze. Zespół z Massachusetts jest też przedostatni w dochodzeniu do linii rzutów wolnych. James Harden od lat udowadnia, jak ważnym elementem gry może być rzucanie osobistych.

Wiecie, dlaczego Carmelo Anthony od kilku lat nie jest pożądany w lidze? Melo nie potrafi rzucać z dystansu. Za to często rzuca z półdystansu. Często też nie trafia. Celtics poszli jednak tą drogą i wykonują aż 20 takich rzutów na mecz (5 średnia w lidze). Trafiają oni jednak tylko 35% z nich. Znów: prosta matematyka pokazuje, że to jest siedem udanych rzutów. Przekłada się to na 14 punktów z 20 rzutów. Jeśliby tylko Celtowie potrafili w połowie tych prób dojść do obręczy i rzucić łatwy lay-up (skuteczność ponad 80%), wtedy z tych 20 rzutów byłoby aż 23 punkty. Z mojej nauki w szkole wyniosłem, że 23 to jednak trochę więcej niż 14.

Brad Stevens, zapytany o te trudne próby rzutów z półdystansu, odpowiedział:

„Myślę, że są elementy w ofensywie, które możemy robić lepiej. Musimy lepiej ścinać do kosza. Musimy szybciej podejmować decyzje, zanim przeciwnicy się ustawią w obronie. Wcześniej byliśmy w tym dobrzy, teraz nie jesteśmy. Musimy wrócić do tego, co było wcześniej.”

Wykład z chemii

Kolejnym problemem jest zrozumienie w drużynie. Irving mówił, że ten sezon będzie wyzwaniem. Przed zawodnikami nałożono dużą presję. Skoro rok temu bez dwóch najlepszych zawodników, młode wilczki postawiły się LeBronowi Jamesowi, a teraz króla już nie ma w konferencji, to finał ligi jest celem minimum. Okazało się jednak, że Hayward jest bez formy po powrocie na parkiet, a Irving nie do końca rozumie się z kolegami. Kyrie lubi izolację w ofensywie, w tym jest też najlepszy. Celtics w poprzednim sezonie byli jednak najlepsi, gdy nie było jednego lidera, piłka poruszała się szybko po boisku, a każdy był w stanie zaskoczyć rywala. Teraz tak nie jest.

Choć Irving z meczu na mecz wygląda lepiej indywidualnie, drużynowo ciągle nie do końca pasuje. Są takie momenty w meczach Bostonu, gdy niemal tęskno za Terrym Rozierem na kierownicy.

Gorzej jest z Haywardem. Były All-star gra po 25 minut na mecz i nie może znaleźć odpowiedniego rytmu. Skrzydłowy tłumaczył swoją dyspozycję:

„Jest wiele rzeczy, w których mogę być lepszy. Były przebłyski, gdy grałem naprawdę, naprawdę dobrze. Są też te chwile, kiedy nie robię tego, co do mnie należy, co robiłem wcześniej. Mamy zbyt dużo zastojów w trakcie meczu.”

Powrót do gry dwójki gwiazd zmienił też dynamikę drużyny. Rozier był gwiazdą play-offów w poprzednim sezonie, teraz gra znacznie mniej. Jayson Tatum gra słabiej, niż w swoim pierwszym roku. Najbardziej jednak męczy się Jaylen Brown. Jego wskaźnik efektywności wynosi 8,75 (Stephen Curry, który prowadzi w tej klasyfikacji, ma 30,43), czym plasuje się na 277 miejscu na 321 zawodników sklasyfikowanych.

Bez pochopnych wniosków

Jest takie powiedzenie: atak wygrywa mecze, obrona tytuły. Gdyby jednak to zawsze było prawdziwe, Utah Jazz przed rokiem powinno wygrać tytuł (według kilku rankingów najlepsza defensywa poprzednich rozgrywek).

Sezon jest długi. Naprawdę długi. Boston ciągle ma czas, by sobie poukładać szyki w ataku. Brad Stevens przez wielu uznawany jest za najlepszego trenera w NBA i na pewno go stać na to, by coś wymyślić. Pewnie rekonwalescenci też wreszcie zaczną grać lepiej, a pozostałym zawodnikom będą wpadały rzuty, które teraz nie wchodzą.

W tabeli też przecież tragedii nie ma. Boston Celtics ciągle są na trzecim miejscu w konferencji. Celtics muszą jednak uważać, by Toronto Raptors i Milwaukee Bucks nie uciekli im za daleko. Przewaga własnego parkietu w play-offach może być kluczowa na drodze do wielkiego finału ligi.

Nie, nie wolno wyciągać jeszcze pochopnych wniosków. Pierwsze 10 meczów pozwala jednak wyciągnąć nie tak znowu małą próbkę i stwierdzić, że Wschód wcale nie stracił sensu, a play-offy mogą być ciekawsze, niż w Konferencji Zachodniej.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep Nike
  • Albo SK STORE, czyli dawny Sklep Koszykarza
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Ogromne wyprzedaże znajdziesz też w sklepie HalfPrice
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna


  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    11 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments